Poznajcie fragment powieści „Sen o okapi” Mariany Leky

Mamy przyjemność zaprezentować fragment powieści, zatytułowanej „Sen o okapi” niemieckiej pisarki Mariany Leky. 

Nasza wieś była za mała na dworzec kolejowy, była też za mała na szkołę. Martin i ja codziennie najpierw dojeżdżaliśmy autobusem do małej stacyjki w sąsiedniej wsi, a później jechaliśmy pociągiem osobowym do miasteczka powiatowego.

Kiedy czekaliśmy na pociąg, Martin mnie podnosił. Już od przedszkola ćwiczył się w podnoszeniu ciężarów, a ja byłam jedynym ciężarem, który zawsze był w zasięgu ręki i bez problemu dawał się podnosić. Bliźniaki z Górnej Wsi dawały się podnosić tylko za opłatą, dwadzieścia fenigów od dźwigniętego bliźniaka, z dorosłymi i cielakami na razie mu nie szło, a wszystko inne, co mogłoby stanowić wyzwanie, jak wątłe drzewka czy świńskie podrostki, albo było wrośnięte w ziemię, albo umykało kłusem.

Byliśmy jednakowego wzrostu. Martin przykucnął, chwycił mnie za biodra i dźwignął do góry. Teraz już potrafił utrzymać mnie w powietrzu prawie przez minutę, a ziemi dotykałam tylko wtedy, kiedy całkiem obciągnęłam palce u stóp. Gdy podniósł mnie drugi raz, podzieliłam się z nim nowiną:

– Mojej babci przyśniło się dziś okapi.

Spojrzałam na przedziałek Martina; ojciec przyczesał mu jasne włosy na mokro, pojedyncze kosmyki były jeszcze ciemne.

Usta Martina znajdowały się na wysokości mojego pępka.

– To znaczy, że ktoś teraz umrze? – spytał prosto w mój sweter.

Może umrze twój ojciec – pomyślałam, ale oczywiście nie powiedziałam tego na głos, bo ojcowie nie powinni umierać, niezależnie od tego, jak bardzo są źli.

Martin postawił mnie na ziemi i wypuścił powietrze.

– Wierzysz w to? – spytał.

– Nie.

Czerwono-biały semafor stojący przy torach wyswobodził się z uchwytu i z brzękiem opadł.

– Nieźle dzisiaj wieje – skomentował Martin, choć to wcale nie była prawda.

*

Kiedy ja z Martinem siedzieliśmy już w pociągu, Selma zadzwoniła do swojej szwagierki Elsbeth i powiedziała jej, że przyśniło jej się okapi. „Kładę ci na sercu, moja droga, żebyś nikomu o tym nie mówiła” – przestrzegła Elsbeth, a ta natychmiast zatelefonowała do żony burmistrza, niby wyłącznie w związku z planowanym festynem majowym, ale gdy burmistrzowa spytała: „I cóż, są jeszcze jakieś nowiny?”, sen o okapi, który kamieniem leżał jej na sercu, czym prędzej się stamtąd zsunął i w mig dowiedziała się o nim calutka wieś. Stało się to tak szybko, że my z Martinem nie zdążyliśmy nawet dojechać do szkoły, kiedy cała wieś już o tym wiedziała.

*

Podróż trwała piętnaście minut, pociąg nie zatrzymywał się po drodze. Od naszej pierwszej wspólnej podróży bawiliśmy się ciągle w tę samą grę: stawaliśmy plecami do okien w przeciwległych drzwiach wagonu, Martin zamykał oczy, a ja wyglądałam przez okno za jego plecami. W pierwszej klasie to ja recytowałam Martinowi, co widzę podczas jazdy, a on próbował nauczyć się wszystkiego na pamięć. Szło to całkiem nieźle i w drugiej klasie nic już nie musiałam podpowiadać, a Martin, stojąc z zamkniętymi oczami tyłem do okna, umiał wymienić prawie wszystko to, co akurat widziałam przez zaparowane okno pociągu.

– Fabryka drutu – powiedział dokładnie w momencie, kiedy mijaliśmy fabrykę drutu. – Teraz pole. Łąka. Zagroda pomylonego Hassla. Pastwisko. Las. Las. Ambona pierwsza. Pole. Las. Pastwisko. Łąka, łąka. Fabryka opon. Wieś. Łąka. Pole. Ambona druga. Zagajnik. Zagroda. Pole. Las. Ambona trzecia. Wieś.

Na początku zdarzały mu się jeszcze przeoczenia, mówił „pastwisko”, kiedy mijaliśmy pole, albo niedostatecznie szybko wyliczał elementy krajobrazu, gdy w połowie drogi pociąg nabierał tempa. Ale już wkrótce trafiał bezbłędnie, mówił „pole”, gdy widziałam pole, i „zagroda”, gdy z łoskotem przejeżdżaliśmy obok zagrody.

Teraz, w czwartej klasie, Martin trafiał wszystko absolutnie bez pudła, z odpowiednimi odstępami, tam i z powrotem. Zimą, kiedy śnieg sprawiał, że pól i łąk nie dało się rozróżnić, Martin wyliczał to, czym naprawdę była mijana w pędzie nierówna biała płaszczyzna: pole, las, pastwisko, łąka, łąka.

*

Oprócz Elsbeth, szwagierki Selmy, ludzie we wsi na ogół nie byli przesądni. Beztrosko robili wszystko to, czego robić nie wolno, gdy wierzy się w zabobon: spokojnie siadali pod zegarami ściennymi, choć przesąd mówi, że można od tego umrzeć, sypiali z głową skierowaną ku drzwiom, choć przesąd mówi, że wówczas przez te właśnie drzwi człowiek zostanie wkrótce wyniesiony nogami do przodu. Wywieszali pranie między Bożym Narodzeniem a Nowym Rokiem, co – jak ostrzegała Elsbeth – równa się samobójstwu lub współudziałowi w morderstwie. Nie zrywali się przerażeni, gdy nocą zahukał puszczyk, kiedy koń w stajni mocno się pocił albo pies w nocy wył ze spuszczonym łbem.

Ale sen Selmy stawiał przed faktem. Jeśli w jej śnie zjawiło się okapi, w życiu zjawiała się śmierć, a wszyscy udawali, że zjawiała się dopiero teraz, jak gdyby wtelepała się niespodzianie, jakby nie brała w tym udziału od samiutkiego początku, zawsze w rozszerzonej bliskości, niczym matka chrzestna, która przez całe życie przysyła mniejsze i większe podarki.
(…)

Ludzie we wsi podejrzewali swoje serca, a te, nieprzywykłe do tak wielkiej uwagi, kołatały frustrująco szybko. Przypominali sobie, że gdy zbliża się zawał serca, mrowi jedna ręka, nie pamiętali tylko która, więc mrowiło ich w obu. Podejrzewali swoje zmysły, które także nie przywykły do takiej uwagi i dlatego również kołatały frustrująco szybko. Wsiadając do auta, biorąc do ręki widły albo zdejmując z pieca garnek wrzącej wody, zastanawiali się, czy rozum zaraz ich nie opuści, czy nie ogarnie ich nieokiełznana rozpacz, a wraz z nią pragnienie, by wjechać rozpędzonym autem w drzewo, rzucić się na widły albo wylać sobie na głowę gar wrzątku. Lub pragnienie, by wprawdzie nie samego siebie, lecz jakąś bliską osobę – sąsiada, szwagra, żonę – oblać wrzątkiem, przejechać albo i pchnąć na widły.

Niektórzy we wsi unikali wszelkiego ruchu przez cały dzień, niektórzy nawet dłużej. Elsbeth opowiedziała kiedyś mnie i Martinowi, że przed laty, następnego dnia po śnie Selmy emerytowany listonosz w ogóle przestał się poruszać. Bo każdy ruch – był tego pewien – mógłby sprowadzić śmierć. I nie poruszał się też całe dni i miesiące po śnie Selmy, mimo że – zgodnie z senną przepowiednią – już dawno ktoś umarł, a mianowicie matka szewca. Listonosz po prostu usiadł i odtąd tak już siedział. W nieruchome stawy wkradło się zapalenie, krew zlepiła się w grudki i w końcu zatrzymała się w pół drogi przez jego ciało, jednocześnie z podejrzewanym sercem. Emerytowany listonosz stracił życie z obawy przed utratą życia.
(…)

Dodaj artykuł do:
(dodano 16.04.21, autor: blackrose)
Dział literatura
Tagi: Sen o okapi, fragment powieści, Wydawnictwo Otwarte, Mariana Leky
KOMENTARZE:
Aby dodać komentarz musisz się zalogować
Logowanie
Po zalogowaniu będziesz mieć możliwośc dodawania swojej twórczości, newsów, recenzji, ogłoszeń, brać udział w konkursach, głosować, zbierać punkty... Zapraszamy!
REKLAMA
POLECAMY

NEWSLETTER

Pomóż nam rozwijać IRKĘ i zaprenumeruj nieinwazyjny (wysyłany raz w miesiącu) i bezpłatny e-magazyn.


Jeśli chcesz otrzymywać newsletter, zarejestruj się w IRCE i zaznacz opcję "Chcę otrzymywać newsletter" lub wyślij maila o temacie "NEWSLETTER" na adres: irka(at)irka.com.pl

UTWORY OSTATNIO DODANE
RECENZJE OSTATNIO DODANE
OGŁOSZENIA OSTATNIO DODANE
REKOMENDOWANE PREMIERY
1
Damiano David
2
Arkadiusz Jakubik
3
Eluveitie
4
Sting
5
Elton John & Brandi Carlile
6
Anita Lipnicka
7
The Waterboys
8
Bryan Ferry
9
Mela Koteluk
10
Turbo
1
Korek Bojanowski
2
Mara Tamkovich
3
Michel Hazanavicius
4
Céline Sallette
5
Christopher Landon
6
Neil Boyle, Kirk Hendry
7
Rungano Nyoni
8
Fabrice Du Welz
9
Michał Kondrat
10
Alonso Ruizpalacios
1
Alina Moś
2
Ilaria Lanzino
3
Sebastian Fabijański
4
Anna Kękuś
5
Łukasz Czuj
6
reż. Mariusz Treliński
7
Beth Henley / reż. Jarosław Tumidajski
8
Gabriela Zapolska
9
Marta Abramowicz / reż. Daria Kopiec
10
Opera Krakowska w Krakowie
REKLAMA
ZALINKUJ NAS
Wszelkie prawa zastrzeżone ©, irka.com.pl
grafika: irka.com.pl serwis wykonany przez Jassmedia