Spotkanie z autorką "Londyńczyków" Ewą Winnicką odbędzie się w Starym Browarze w Poznaniu 29 marca o godzinie 19. Spotkanie poprowadzi Maria Krześlak.
Poznań
29 marca (czwartek), godz. 19:00
Bookarest
ul. Półwiejska 42
Stary Browar - Atrium, poziom 0
W książce "Londyńczycy" autorka przedstawia fascynujące historie bohaterów starych fotografii, znalezionych przez przypadkową osobę.
W 2008 roku w Brixton młody włoski artysta znalazł na śmietniku trzy tysiące czarno-białych fotografii. Bez podpisów, bez dat, niewiadomego autorstwa. Wygląd fotografowanych osób wskazywał, że zdjęcia zostały zrobione w latach pięćdziesiątych XX wieku. Były tam damy w strojach wieczorowych, urzędnicy w garniturach, panny młode, księża, dzieci, aktorzy amatorskiej sceny. Tak oto zaczyna się niezwykła opowieść o polskich emigrantach, rozbitkach z otoczenia Władysława Andersa, dla których nie było miejsca w nowej Polsce. O ludziach, dla których życie na obczyźnie było bolesnym zderzeniem ze zhierarchizowanym społeczeństwem brytyjskim i z brytyjskimi władzami. O wielkiej polityce, która mieszała się z osobistymi dramatami. O drobiazgowych przygotowaniach do III wojny światowej. O trudnościach życia codziennego. O samotności i nieudanych małżeństwach polsko-polskich i polsko-brytyjskich. O permanentnym konflikcie: politycznym, międzypokoleniowym, religijnym. O planach osadzenia na polskim tronie brytyjskiego księcia. O rozczarowaniu w 1989 roku.
"Czyta się tę książkę trochę jak thriller, trochę jak romans, a nawet fantastykę. O polskim złocie, o niedoszłym królu Polski, o miłości dwóch kobiet do generała Andersa, o polsko-angielskich małżeństwach, o polskim Kościele na obczyźnie, o uratowanych dzieciach żydowskiego pochodzenia, o polskim klasycystycznym pałacu na Ealingu... Polski Londyn wojenny i powojenny wydaje się jedną wielką intrygą – i to niezwykle ciekawą, wciągającą. Pikanterii dodaje fakt, że to wszystko prawda. Polacy w czasie wojny wylądowali tam jak na Marsie - tak to ujął któryś z bohaterów i chyba nie minął się z prawdą. Przeczytałem Londyńczyków jednym tchem – po prostu nie mogłem odłożyć tej książki".
Chris Niedenthal
Recenzja Joanny Gajek
Literatki
Tytuł książki Ewy Winnickiej odruchowo wywołuje skojarzenie z falą emigracji, zalewającą od kilku lat brytyjski rynek pracy. Polacy szturmem podbili niezdobytą dotąd wyspę, wnosząc do bogactwa kulturowego Albionu znakomite usługi budowlane i kilka niecenzuralnych słów. Skojarzenie to jest tym bardziej uprawnione, że nie tak dawno temu telewizja publiczna emitowała serial o takim samym tytule. Serial traktował o perypetiach współczesnej zarobkowej emigracji. Tymczasem Ewa Winnicka przypomina o tym, że Polacy na Wyspach pojawili się znacznie wcześniej niż idea Unii Europejskiej. Choć w wielu wypadkach losy emigrantów z lat 40-tych przypominają losy tych, którzy do Anglii wyjechali przed paroma laty.
Nie byli witani szczególnie serdecznie. Zresztą, nic dziwnego. Między 1939 a 1947 rokiem pojawiło się ich tutaj ponad dwieście tysięcy. Przyjechali do zrujnowanego wojną kraju, głównie do głodującego Londynu. Brytyjczykom nie poprawiał humoru fakt, że Polska ucierpiała jeszcze bardziej. To tylko czyniło odmowę trudniejszą. Czego odmawiali? W miarę, jak opadał wojenny entuzjazm, było tego coraz więcej. Najpierw odmówili miłości. Słowiański romantyzm szybko znudził się nie tylko Angielkom, lecz również politykom, którzy mamrotali pod nosem coś o foolish Poles. Znane piękności, do tej pory matkujące polskim dywizjonom, przerzuciły się na Amerykanów, choć może po prostu udało im się „zaliczyć” wszystkich naszych oficerów? Prywatne dzienniczki Angielek pękały w szwach od nazwisk uwiedzionych Polaków. Nie przysporzyło nam to sympatii.
Nie przysparzała jej również postawa coraz bardziej rozbitego przywództwa. Ale też Anglicy coraz mniej dbali o „polski interes narodowy”. Po śmierci generała Sikorskiego karta się odwróciła – z sojusznika staliśmy się przeszkodą. Nasza nienawiść do Niemców, nasze zaściankowe poczucie honoru, nasza zatwardziała walka z wrogiem przeszkadzały w tworzeniu powojennego ładu. Romantyczni – co w tym wypadku nie jest komplementem – Polacy nie chcieli zapomnieć, nie rozumieli pragmatyzmu, którym kierowało się byłe mocarstwo. Brytyjczycy prowadząc politykę zagraniczną, przestali brać pod uwagę polskie głosy. Zbliżenie z Rosją tylko potwierdziło słabnący wpływ Polaków na rozwój wydarzeń.
Mija wojna, emigranci aklimatyzują się. Jest coraz więcej mieszanych małżeństw, za którymi często stoją dramaty pozostawionych w kraju żon i dzieci. I coraz więcej opowieści. Winnicka wyciąga je z zapomnienia, w które, może trochę świadomie, je zepchnęli. Bo i czym się tu chwalić? Pierwsza żona generała Andersa pracowała jako krawcowa, powoli odchodząc w zapomnienie, po tym, jak generał opuścił ją dla nowej kobiety. Nowa była w wieku jego najstarszej córki, Anny Hanisi. Jeden z generałów zmywał naczynia, inni byli dozorcami, pucybutami, sprzątaczami. Nie wytrzymywali psychicznie trudów wojny i życia w nowym kraju. Nie zawsze umieli postawić na dobrego konia – na króla polski upatrzyli sobie sympatyzującego z nazistami diuka Kentu, księcia Edwarda, potencjał polskiej szkoły Fawley Court roztrwonili przez brak spójnej wizji i współpracy. Ale niektórzy z nich dają sobie radę, wybijają się, budują klasycystyczne pałace, malują portrety rodziny królewskiej. Od kiedy na wyspach pojawiają się Hindusi i Pakistańczycy i oni przestają się jednak wyróżniać. Miejscowi odmawiają im specjalnego traktowania. Może to oznacza, że staliśmy się „swoimi”?
Winnickiej w książce nie ma. Usuwa się z pola widzenia, oddając scenę opisywanym postaciom. Przypomina Tochmana w swojej potrzebie transparentności, opowieści przechodzą przez nią niczym przez idealny przekaźnik. Nic jej nie gorszy i nie przeraża, nic nie śmieszy. Z uwagą pochyla się zarówno nad chorym psychicznie żołnierzem, jak i nad milionerem, który dorobił się majątku, handlując zdjęciami Leonarda DiCapria. Zaczyna od wyrzuconych na śmietnik tysięcy fotografii polskich emigrantów z lat pięćdziesiątych, by utkać przed nami siatkę skomplikowanych relacji, zadziwiająco różnorodny i zarazem szczegółowy obraz życia na obczyźnie. Łukasz Orbitowski w swojej recenzji stwierdził, że nie obchodzi go, czy Ewa Winnicka „nazmyślała troszeczkę” podczas pisania książki, tak długo, jak pisze w taki sposób. Nie sposób się z nim nie zgodzić. Nie sposób też przecenić tego świadectwa, które rzuca nowe światło na stosunki polsko-brytyjskie. Londyńczycy to delikatna odtrutka na martyrologiczny mit polskiej emigracji wojennej. Jak się okazuje, wielkie nazwiska były ludźmi takimi, jak my, a wiele z opisanych perypetii równie dobrze mogło się zdarzyć na Wyspach Brytyjskich anno domini 2011.
Źródło: http://literatki.com/?p=5380#more-5380
Ewa Winnicka, Londyńczycy, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2011.
Utwór | Od |
1. Inne historie | gaba |
Utwór | Od |
1. W bezkresie niedoli | ladyfree |
2. było, jest i będzie | ametka |
3. O Tobie | ametka |
4. Świat wokół nas | karolp |
5. Kolekcjonerka (opko) | will |
6. alchemik | adolfszulc |
7. taka zmiana | adolfszulc |
8. T...r | kid_ |
9. przyjemność | izasmolarek |
10. impresja | izasmolarek |
Utwór | Od |
1. Sprzymierzeniec | blackrose |
2. Podaruję Ci | litwin |
3. test gif | amigo |
4. Primavera_AW | annapolis |
5. Melancholia_AW | annapolis |
6. +++ | soida |
7. *** | soida |
8. Góry | amigo |
9. Guitar | amigo |
10. ocean | amigo |
Recenzja | Od |
1. Zielona granica | irka |
2. Tajemnice Joan | wanilia |
3. Twój Vincent | redakcja |
4. "Syn Królowej Śniegu": Nietzscheańska tragedia w świecie baśni | blackrose |
5. Miasto 44 | annatus |
6. "Żywioł. Deepwater Horizon" | annatus |
7. O matko! Umrę... | lu |
8. Subtelność | lu |
9. Mustang | lu |
10. Pokój | martaoniszk |