Prezentujemy fragment książki „Zbieranie kości”:
DZIEŃ JEDENASTY
Katrina
Kiedy Mama tłumaczyła mi po raz pierwszy, czym jest huragan, wyobrażałam sobie, że wszystkie zwierzęta wtedy uciekają, że uchodzą przed wichurą, zanim ta nadejdzie, że węszą powietrze i wiatry wiele dni naprzód i wszystko wiedzą z góry. Albo może wystawiają różowe ciepłe języki, żeby posmakować wiatr i mieć absolutną pewność. Że jelenie zerkają na towarzyszy i pędzą przed siebie w podskokach. Że lisy poszczekują do siebie, kulą się w sobie i ruszają w drogę. I że to samo robią większe zwierzęta. Ale teraz wydaje mi się, że nie wszystkie zwierzęta tak robią, wiewiórki i króliki zostają i w ogóle nie uciekają. Może są za małe, żeby uciec. Może te małe zamierają na gałęziach, na przysypanej sosnowym igliwiem ziemi, zadzierają nosy, wyczuwają nadchodzący huragan, który pachnie solą – solą i żywym ogniem – i przygotowują się do jego nadejścia jak my. Wiewiórki zbierają ptasie piórka, zbierają sosnowe igliwie, zbierają cudze wylinki i żołędzie z dębów w trzewiach swoich drzew i układają warstwa na warstwie, żeby zakopać się głęboko w pniach, i są tak bezpieczne, że ledwo słyszą siejącą spustoszenie wichurę wokół siebie. Króliki stają słupka, łapka w łapkę, wąchają wichurę, wąchają to, co w nie uderzy z grzmotem pioruna, i zaczynają kopać tunele w czerwonej glinie i piasku tak głęboko, póki nie trafią na czarną, chłodną ziemię, nie miną korzeni, póki nie wykopią komnat tak wielkich, że siedzą nad podziemnymi zbiornikami wody, do których drążymy studnie, a gdy nadejdzie huragan, wsłuchują się w chlupoczącą na ziemi i pod ziemią wodę i czują się bezpieczne w garści ziemi.
Poprzedniego wieczoru rozłożyliśmy posłanie w salonie, gdzie wcześniej zabiliśmy okna niespasowaną sklejką. Ja z Randallem spaliśmy obok siebie na podłodze, a Juniorowi dostała się sofa. Przynieśliśmy wymięte poduszki, wyleżane prześcieradła i kołdry, a nawet przepalone dawno temu elektryczne koce. Ułożyliśmy z nich materace tak cienkie, że siadając, czuliśmy na podłodze frotowy dywan. Umyliśmy wszystkie naczynia. Nalaliśmy wody do wanny, do zlewów w łazience i kuchni, żeby móc używać i spłukiwać toaletę. Zjedliśmy kilka jajek na twardo, a Randall ugotował nam makaron. Trzymaliśmy gorące talerze na kolanach i oglądaliśmy telewizję. Na zmianę wybieraliśmy programy. Randall wybrał audycję o remontowaniu domu, w której świeżo poślubiona para przerabiała gabinet na jasnozielony pokoik dla dziecka. Ja wybrałam film dokumentalny o gepardach. Junior – jako ostatni – wybrał filmy rysunkowe, a choć szybko zasnął, nie wyłączyliśmy pastelowych kolorów na ekranie. Tata został u siebie w pokoju, ale nie zamknął drzwi. Skeet siedział w sypialni z Chiną i młodymi, ale drzwi były zamknięte.
Zanim zasnęłam, czytałam w mrugającym świetle z telewizora i zakurzonej lampy. W starożytnej Grecji z jej wszystkimi herosami, Medeą, porąbanym bratem i zdruzgotanym ojcem woda oznaczała śmierć. W łazience, kiedy siedziałam na toalecie, usłyszałam na dworze brzęk metalu o metal – jakaś zepsuta maszyna przechyliła się na drugą niczym zmurszały nagrobek – i wiedziałam już, że to wiatr pchający przed sobą ulewę.
W dniu przed uderzeniem huraganu dzwoni telefon. Gdy Mama żyła, podnosiła słuchawkę. Dzwoniła administracja stanowa i powiadamiała wszystkich, którym groziło niebezpieczeństwo. Odkąd Mama umarła, telefony odbierał Randall. Puszczał te nagrania każdego lata. Raz telefon odebrał Skeet i rozłączył się po pierwszym „halo”. Junior nigdy nie odbierał takich telefonów, podobnie jak Tata. Ja odebrałam po raz pierwszy wczoraj. W słuchawce odezwał się męski głos, jak z komputera, jakby miał tchawicę z żelaza. Nie pamiętam za dobrze szczegółów, choć pamiętam ogólną wymowę: „Obowiązkowa ewakuacja. Uderzenie huraganu w kontynent spodziewane jest jutro. Jeśli postanowicie zostać w domach i nie ewakuujecie się do jutra, nie możemy wziąć za was odpowiedzialności. Zostaliście ostrzeżeni. Konsekwencje waszego zaniechania mogą wyglądać następująco…”. I wymienia całą listę. Nie pamiętam, czy to mówi, ale sprawia takie wrażenie: „Możecie zginąć”.
Wtedy huragan staje się rzeczywisty.
Pierwszy huragan, jaki zapamiętałam, nadszedł, gdy miałam dziewięć lat – i był najgorszy ze wszystkich dwóch czy trzech wiejących u nas każdego roku. Mama pozwoliła mi uklęknąć przy krześle, które postawiła pod oknem. Już wtedy deski i sklejka, którymi zabijaliśmy okna, były niedopasowane i wszędzie były szpary, przez które mogliśmy wyglądać i śledzić przechodzący w ciemności cyklon. Radio na baterie niewiele nam powiedziało, za to podwórko bardzo wiele: drzewa gięły się i prawie łamały, naprężały łukowato jak wędziska, puste beczki łomotały po całym podwórku, woda płynęła czystymi strugami, żłobiąc kaniony w glinie. Mama miała już wielki brzuch od Juniora, położyłam jej na tym brzuchu dłoń i patrzyłam. Junior był niespodzianką, szczęśliwym zbiegiem okoliczności. Ja, Skeetah i Randall rodziliśmy się rok po roku, a potem nic przez dziewięć lat. Uklękłam obok niej i przystawiłam ucho do brzucha, usłyszałam szum wód Juniora w środku, a na dworze wichura wyrywała drzewo z korzeniami jakieś dziesięć stóp od domu. Mama przyglądała się temu, przykładając oko do szpary między deskami w oknie. Kołysała się przy tym na boki, jakby dziecko w jej łonie nie pozwalało jej wysiedzieć na miejscu. Głaskała mnie po głowie.
Tamten huragan, Elaine, miał trzecią kategorię. Katrina, jak powiedzieli wczoraj późnym wieczorem w telewizji, powtarzając słowa Taty, osiągnęła już kategorię piątą. Obozowaliśmy w salonie.
Randall i Tata przespali Elaine. Skeet siedział naprzeciw mnie po drugiej stronie Mamy, a ona opowiedziała nam o wielkim huraganie, który przeżyła w dzieciństwie: legendarnej Camille. Mówiła, że wichura zerwała dach z chatki Mamci Lizbeth i Tatki Josepha. Mówiła, że najlepiej zapamiętała smród po przejściu Camille: smród gnijących śmieci, rojących się w gorącym słońcu od czerwi. Mówiła, że świeże trupy i stare trupy walały się po plażach, ulicach i w lesie. Mówiła, że Tatko Joseph znalazł na podwórku lśniący szkielet wymyty do czysta z ciała i ubrania, ale śmierdzący jak zepsuty ząb. Mówiła, że Tatko Joseph nigdy nie zanosił szczątków do kościoła, ale wkładał je do worka na ostrygi i szedł z nimi do lasu. Pewnie je tam zakopywał. Mówiła, że szły z Mamcią Lizbeth przez wiele mil po wodę ze studni artezyjskiej. Mówiła, że się pochorowała jak niemal wszyscy, bo nawet ta woda nie była czysta, i przyśniło się jej wtedy, że ma jej w sobie całe beczki, bo srała wodą, sikała wodą i wodą wymiotowała. Mówiła jeszcze, że nie będzie już takiego huraganu jak Camille, a gdyby miał nadejść, to ona woli go nie dożyć.
Usnęłam wczoraj najpóźniej ze wszystkich, a teraz budzę się pierwsza. Tata chrapie tak głośno, że słyszę go przez korytarz. Randall śpi zwrócony twarzą do sofy, na której leży Junior. Śpi odwrócony do mnie plecami i zwinięty w kłębek, jakby coś ukrywał. Jedna ręka i jedna noga Juniora zwisają z sofy, a kołdra zwisa z niego. Telewizor nie gra. W domu panuje taka cisza jak nigdy, nie szumi żadna elektryka. Kiedy spaliśmy, nadciągający huragan zdusił dom. Wyłączyli prąd. Przez szparę w oknie salonu poranek jest szarobury i nieprzejrzysty jak brudne pomyje. Deszcz łomocze w pordzewiały blaszany dach. A wiatr, który wczoraj ledwo się pokazał, dziś wzdycha i mówi „fiu, fiu”. Leżę w ciemności, naciągam cienką kołdrę po szyję, gapię się w sufit i nie odpowiadam.
Mama rozmawiała z Elaine. Przegadała huragan. Wciągnęła nas w tę rozmowę, żebyśmy czuli się bezpieczni. Ten sekret, który już nie jest sekretem i który w sobie noszę: czy zdołam go ocalić? Czy będę umiała zagadać Katrinę, jak Medea uczynić ją bezsilną, i czy usłyszy to moje dziecko wielkości paznokcia, paznokcia małego palca? Czy mówienie sprawi, że będzie mnie znało, kiedy się urodzi, że przypomni sobie mój głos? Spojrzy na mnie twarzyczką Manny’ego o złocistej cerze, okoloną moimi włosami? Czy wyciągnie do mnie różowe paluszki i chwyci mnie za rękę?
(…)
Utwór | Od |
1. Inne historie | gaba |
Utwór | Od |
1. W bezkresie niedoli | ladyfree |
2. było, jest i będzie | ametka |
3. O Tobie | ametka |
4. Świat wokół nas | karolp |
5. Kolekcjonerka (opko) | will |
6. alchemik | adolfszulc |
7. taka zmiana | adolfszulc |
8. T...r | kid_ |
9. przyjemność | izasmolarek |
10. impresja | izasmolarek |
Utwór | Od |
1. Sprzymierzeniec | blackrose |
2. Podaruję Ci | litwin |
3. test gif | amigo |
4. Primavera_AW | annapolis |
5. Melancholia_AW | annapolis |
6. +++ | soida |
7. *** | soida |
8. Góry | amigo |
9. Guitar | amigo |
10. ocean | amigo |
Recenzja | Od |
1. Zielona granica | irka |
2. Tajemnice Joan | wanilia |
3. Twój Vincent | redakcja |
4. "Syn Królowej Śniegu": Nietzscheańska tragedia w świecie baśni | blackrose |
5. Miasto 44 | annatus |
6. "Żywioł. Deepwater Horizon" | annatus |
7. O matko! Umrę... | lu |
8. Subtelność | lu |
9. Mustang | lu |
10. Pokój | martaoniszk |