Ewa Kasprzyk i Paweł Małaszyński bawią sie w berka w Kwadracie

"Berek czyli upiór w moherze" w reżyserii Andrzeja Rozhina nieodmiennie bawi widzów w Teatrze Kwadrat w Warszawie. Jeśli jeszcze nie wiedzieliście spektaklu, koniecznie się wybierzcie 2, 3, 4, 6, 20, 22 lub 23 marca - Al. Niepodległości 141.

Typowy polski blok. Typowe malutkie mieszkania. W jednym z nich – typowy „moherowy beret”. W drugim – typowy gej. Ona jest już na emeryturze. Jej życie koncentruje się wokół telewizji, toruńskiego radia, religii oczywiście, i córki, która wyprowadziła się z domu i praktycznie zerwała kontakty z matką.

On rozpaczliwie szuka miłości. Akceptuje swoją orientację, ale nie potrafi odnaleźć swojej drugiej połowy i nawiązać żadnej trwałej relacji emocjonalnej. Jego gorączkowe poszukiwania „Księcia z Bajki” sprowadzają się do serii przygodnych kontaktów seksualnych.

Oboje są samotni i nieszczęśliwi. Oboje się nienawidzą. I to jak się nienawidzą! Anna obwinia Pawła za całe zło i zepsucie, on widzi w niej uosobienie hipokryzji i religijnego fanatyzmu. Oboje zatruwają sobie nawzajem życie ze wszystkich sił, prześcigając się w wymyślaniu coraz bardziej dokuczliwych złośliwości. Nakręcająca się spirala nienawiści musi doprowadzić wreszcie do nieoczekiwanego zwrotu akcji, który z pewnością Państwa zaskoczy.

POZNAJ BOHATERÓW SZTUKI:
Anna - Ewa Kasprzyk

Emerytowana bufetowa, która mieszka obok Pawła. Całe zawodowe życie spędziła w jednej firmie – a właściwie je przeegzystowała. Świat Anny jest ograniczony do córki Małgosi, ścian mieszkania, sklepu spożywczego i drogi do kościoła. Jedyny kontakt z zewnętrzną rzeczywistością ma dzięki telewizji.

Anna nienawidzi Pawła. Nienawidzi wszystkiego, co nie pasuje do jej malutkiego światka, do ciasnej skali zasad i norm. Homoseksualistów – o których nic tak naprawdę nie wie, poza tym, na czym polegają ich seksualne praktyki – obwinia za całe zło świata, na równi z nazistami, lewicowcami i Żydami. W pustym, jałowym i monotonnym życiu Anny Paweł staje się jedną z dwóch najważniejszych spraw - obserwuje go, podgląda, wymyśla coraz nowe sposoby prześladowań. Pielęgnuje w sobie nienawiść do niego, karmi ją i hoduje. Ale owoc, który wyda ta uprawa niekoniecznie będzie jej w smak...

Paweł - Paweł Małaszyński

Urodził się w Warszawie, tu mieszka i pracuje. Skończył właśnie 30 lat i jest copywrighterem w niedużej agencji reklamowej. Jego największą pasją jest science fiction - uwielbia trylogię X-Men, książki Bohdana Peteckiego i seriale sf: Sliders, Rodzina Robinsonów, Twilight Zone i Outer Limits.

Paweł ma jeszcze jedną pasję – mężczyzn. Choć prowadzi dosyć swobodny tryb życia, tak naprawdę szuka swojego jednego jedynego. Kłopot w tym, że szuka zbyt energicznie, a przez to pakuje się w kłopoty.

Małgorzata - Ilona Chojnowska/ Katarzyna Glinka

Druga najważnejsza osoba w życiu Anny, jej córka. Małgosia jest wszystkim, co w życiu Anny najważniejsze – celem, sensem i centrum istnienia. Przytłoczona zachłanną, zaborczą miłością matki dziewczyna oddala się od niej nieuchronnie, odcina i zaczyna znikać – w przenośni i dosłownie.

BEREK CZYLI UPIÓR W MOHERZE

Reżyseria: Andrzej Rozhin

Scenografia i kostiumy: Wojciech Stefaniak

Premiera: 13 grudnia 2008

PRAPREMIERA: 28 LUTEGO 2009

Anna - Ewa Kasprzyk
Paweł- Paweł Małaszyński
Małgorzata- Ilona Chojnowska/ Katarzyna Glinka
Wojtek – Marcin Kwaśny/ Maksymilian Rogacki (gościnnie)/Sebastian Cybulski (gościnnie)

Przełom w moherze dzierganym włóczką przaśno-delikatną

Ewa Kasprzyk i Paweł Małaszyński

"Berek", ostatnia powieść Marcina Szczygielskiego, spotkała się z czytelniczymi reakcjami (nie ma tu co unikać pokutujących w powszechnej świadomości określeń!) tak odmiennymi, jak sam poruszany przez nią temat. Bo traktuje o odmienności – w ujęciu statystycznym przynajmniej – i o do tej odmienności, excuse le mot, stosunku raczej powszechnym. Czytelnicy, komentujący lekturę na internetowych forach, nie szczędzili ocen – od kitu po hit, od formalnego gnieciucha po pozycję odkrywczą i świetną, od akceptacji po zniesmaczenie, od odrzucenia po głębszą refleksję. Zarzuty główne: nadmierny schematyzm postaci, przejaskrawienie postaw, przypominająca tytułową grę w berka, wydawałoby się monotonna przerzucanka monologowych wynurzeń bohaterów, wreszcie trudny do wyobrażenia przez niektórych, a do zaakceptowania przez innych happy end. Ustalmy: „Berek” Szczygielskiego to z całą pewnością nie "Tajemnica Brokeback Mountain" Anga Lee (film na podstawie noweli zdobywczyni Nagrody Pulitzera, Annie Prolux). W tamtym przypadku zdania były nie mniej podzielone. Od – „ten obraz nie powinien powstać” po – „film wstrząsnął mną, gdyż jest jakiś wyjątkowy, nie można oprzeć się wrażeniu, że historia Ennisa i Jacka wydarzyła się naprawdę”. Czy można równie wierzyć berkowej prawdzie Szczygielskiego?
Zaadoptowanego przez autora „Berka”, specjalnie dla warszawskiego Teatru Kwadrat , wyreżyserował Andrzej Rozhin. „Rzecz to śliska” - uwagę Dyndalskiego (na wszelki wypadek przypomnę: z fredrowskiej „Zemsty”) dałoby się, w roli etykietki, przykleić do tego odważnego pomysłu. Odwagę i determinację wykazał aktorski duet, kreujący głównych bohaterów komedii (z moralno-dydaktycznym podtekstem) – „Berek, czyli upiór w moherze”.
Gdzieś, w wielkim kanionie polskich blokowisk, w typowym mrówkowcu-korytarzowcu żyją obok siebie, przez ścianę (przypomina się „w innym temacie” nakręcone „Za ścianą” Zanussiego) gorliwa wyznawczyni nauk toruńskiego ojca dyrektora, zażywna i jazgotliwa emerytka Anna Lewandowska („spod piątki”), która przy wyjściu z domu wieńczy swą fryzurę moherowym beretem, i Paweł, dwudziestodziewięcioletni gej, poszukujący nieustannie prawdziwego uczucia w trwałym związku, jak na razie bez powodzenia. Samotna kobieta, z rzadka odwiedzana przez córkę. Samotny mężczyzna bez stałego partnera, popadający w coraz większą frustrację. Prowadzą względem siebie śmieszną lub mniej śmieszną wojnę podjazdową – na decybele hałasu, od których wysiadają korki, na wrzaski, soczyste inwektywy, wygrażania, stukanie w ścianę aż po mało wybredne numery, kiedy to emocje biorą górę nad rozumem. Funkcjonują jak dwa przeciwne bieguny magnesu, czyniąc przy lada pretekście drugiemu, co mu najbardziej niemiłe. Ona gotowa go winić za zgniliznę świata całego, on gotów dopatrywać się takiej samej winy w jej niezrozumiałej dlań dewocji. Konflikt nabrzmiewa. Nadchodzi jednak dzień, kiedy pęka niczym skorupka jajka ciśniętego (w zemście!) na wycieraczkę madame Anny z paradoksalną inskrypcją „Welcome”. Następuje „zawieszenie broni” aż do „całkowitego rozbrojenia”. Do dokonania „przełomu w moherze” potrzebne było złamanie przez Annę na schodach kończyny dolnej, co natychmiastowo uruchomiło w Pawle altruistyczną chęć niesienia pomocy. W myśl maksymy – nie zdradzajcie, abyście nie byli zdradzani – finału nie zdradzam...
Ale zdradzić muszę, że w tej „śliskiej”, haftowanej często gęsto grubym ściegiem (podobnie jak poduszeczka z podobizną św. Teresy) materii zarówno reżyser, jak i aktorzy, poruszali się z dużym wyczuciem. „Moher” kreślony przez Ewę Kasprzyk wyraziście, bez konturówki, mocnymi akordami nie jest upiorem w sensie dosłownym, upiorkiem raczej (było takie pojęcie pralnicze - „upiór dzienny”), ukształtowanym przez życie niełatwe, naznaczonym wieloletnią harówą w peerelowskim bufecie, odmóżdżanym telewizyjną papką coraz podlejszych seriali. Upiorkiem godnym pożałowania, ale czy typowym w równym stopniu jak – proporcjonalnie – infantylizm niektórych (excuse le mot bis) członków wybieralnych organów? (Nie przesadzałbym z tą moherową typowością, oj, nie przesadzał).
Kasprzyk jest prawdziwie ludzka – i w swoiście logicznych wywodach prowadzących do konkluzji prostych, i w myślowym zapętleniu, w samooskarżeniach i samousprawiedliwieniach. W tragikomicznych gestach i grymasach. W delektowaniu się herbatką. W człapaniu. W dzierganiu. W patencie na odkurzanie wiszącego nad wersalką wielgachnego monidła z aniołkami i nimfą. Aktorka „kupuje” publikę, a publika „kupuje” ją. Kasprzyk ma pełne prawo dodać rolę moherowej Anny do kolekcji udanych.
Sprawdził się (jako Paweł) Paweł Małaszyński (któremu nareszcie dano na kwadratowej scenie możność wygłaszania większych, aniźli monosylaby, partii tekstu). Jego szamotanina ze znalezieniem kogoś bliskiego, skacząca sinusoida samooceny, narcyzm i dezaprobata względem samego siebie – to postać ulepiona z psychofizycznych detali, w jakie aktor wyposażył scenicznego bohatera. Unikając nadmiaru tanich efekcików, jakich przy rolach homoseksualistów nie wszystkim jego kolegom-aktorom udaje się uniknąć. O ile „moher” Ewy Kasprzyk poraża niekontrolowanymi wybuchami głupoty, o tyle Paweł – Małaszyńskiego – poraża (po eksplozjach bezsilnej wściekłości) delikatnością wewnętrznych pokładów życzliwości i bezinteresowności. Umiejętnością wybaczania. Co okazuje się niezwykle przydatne w sytuacji, kiedy samotnicy zza ściany łakną ludzkiego ciepła. Małaszyński zamyka swego bohatera w gesty „obronne”, niejako chroniące go przed – jak się okazuje – surową rzeczywistością, nieustannie otacza kokonem dłoni. Jego Paweł świadomy swej atrakcyjnej cielesności, jednocześnie jest cielesnością tą – przynajmniej w zderzeniach z „moherem” – skrępowany. Przyznać należy, interesująco poprowadzona rola. Podobać się może (bez podtekstów, proszę) Maksymilian Rogacki (jako Wojtek, lekarz pogotowia – więcej nie zdradzę). Z dwu pięknych pań – Katarzyny Glinki i Ilony Chojnowskiej, grających Małgosię, córkę „moherowego beretu” – osobiście wolę tę drugą, wyposażyła bowiem postać nie tylko w zgrabne kształty, ale pełniej wykorzystała swoje pięć minut, by w pełni ukazać dramatyzm („pełnej”, tj. nazbyt dobrze odżywianej w dzieciństwie córuni), której „moher” najchętniej nie wypuściłby z rąk i teraz.
„Berka” napisałem ze... złości – oświadczył po jego publikacji Szczygielski. – Ze złości na to, że po raz pierwszy od wielu, wielu lat zacząłem czuć się chwilami niewygodnie jako gej. Ale także ze złości, że zabrakło mi w naszej literaturze, filmach i teatrze wizerunku gejów będących integralną częścią naszego społeczeństwa, a nie wyrzutkami, marginesem bądź oderwaną od rzeczywistości społecznością.” Jeżeli Szczygielski nawiązał w tytule swej sztuki do „Upiora w operze”, to – podejrzewam – uczynił to z przekonania i w wierze, że jego upiór i tegoż upiora „upiorni” pobratymcy okażą się w gruncie rzeczy, jak bohater musicalu Andrew Lloyda Webbera, kimś, kto żyjąc mniej lub bardziej szczęśliwie, pozwala żyć innym. A może nawet będzie zdolny tych "innych" polubić?

Krzysztof Rozner

www.kulturalna.warszawa.pl/

Marcin Szczygielski, "Berek, czyli upiór w moherze", Teatr Kwadrat, premiera 28 lutego 2008

Fragment spektaklu:

 Źródło: materiały organizatora.

Dodaj artykuł do:
(dodano 21.02.12, autor: wanilia)
Tagi: BEREK CZYLI UPIÓR W MOHERZE, teatr kwadrat
KOMENTARZE:
Aby dodać komentarz musisz się zalogować
Logowanie
Po zalogowaniu będziesz mieć możliwośc dodawania swojej twórczości, newsów, recenzji, ogłoszeń, brać udział w konkursach, głosować, zbierać punkty... Zapraszamy!
REKLAMA
POLECAMY

NEWSLETTER

Pomóż nam rozwijać IRKĘ i zaprenumeruj nieinwazyjny (wysyłany raz w miesiącu) i bezpłatny e-magazyn.


Jeśli chcesz otrzymywać newsletter, zarejestruj się w IRCE i zaznacz opcję "Chcę otrzymywać newsletter" lub wyślij maila o temacie "NEWSLETTER" na adres: irka(at)irka.com.pl

UTWORY OSTATNIO DODANE
RECENZJE OSTATNIO DODANE
OGŁOSZENIA OSTATNIO DODANE
REKOMENDOWANE PREMIERY
1
Damiano David
2
Arkadiusz Jakubik
3
Eluveitie
4
Sting
5
Elton John & Brandi Carlile
6
Anita Lipnicka
7
The Waterboys
8
Bryan Ferry
9
Mela Koteluk
10
Turbo
1
Korek Bojanowski
2
Mara Tamkovich
3
Michel Hazanavicius
4
Céline Sallette
5
Christopher Landon
6
Neil Boyle, Kirk Hendry
7
Rungano Nyoni
8
Fabrice Du Welz
9
Michał Kondrat
10
Alonso Ruizpalacios
1
Alina Moś
2
Ilaria Lanzino
3
Sebastian Fabijański
4
Anna Kękuś
5
Łukasz Czuj
6
reż. Mariusz Treliński
7
Beth Henley / reż. Jarosław Tumidajski
8
Gabriela Zapolska
9
Marta Abramowicz / reż. Daria Kopiec
10
Opera Krakowska w Krakowie
REKLAMA
ZALINKUJ NAS
Wszelkie prawa zastrzeżone ©, irka.com.pl
grafika: irka.com.pl serwis wykonany przez Jassmedia