31 marca w Operze na Zamku w Szczecinie odbędzie się premiera "Tannhusera" Ryszarda Wagnera. To efekt współpracy z Teatrem Vorpommern. "Tannhusera" będzie można zobaczyć w Szczecinie po raz pierwszy.

Jeszcze nie przebrzmiały echa wspaniałego musicalu "Crazy for you", a już Opera na Zamku przygotowuje wieczór wypełniony historią, opowiedziany przy dźwiękach wspaniałej muzyki. Już w przyszły piątek będziemy mieli do czynienia z ucztą - mówiła na konferencji poświęconej premierze, Anna Mieczkowska z Zarządu Województwa Zachodniopomorskiego, dodając, że "Tannhuser" jest właśnie taką ucztą. Zaznaczyła, że repertuar Opery na Zamku jest wyjątkowo zróżnicowany, można zobaczyć i operę, i balet, ale nie brakuje też pozycji dla osób, które po prostu szukają rozrywki.

Opera na Zamku znalazła się w dość nieprawdopodobny sposób w mainstreamie europejskim. Myślimy podobnie jak cała Europa operowa, wsłuchujemy się w jej puls i robimy rzeczy na miarę europejską - mówił dyrektor Opery na Zamku Jacek Jekiel. Dodał, że nikogo Opera na Zamku nie naśladuje.

Ale lepiej z mądrym znaleźć niż z głupim zgubić - podsumował. - Chylę czoła przed kolegami z Teatru Vorpommern, bo na pewno nie znaleźlibyśmy się na tym etapie artystycznego rozwoju, gdyby nie ta 4-letnia kooperacja. Niezwykle cieszę z "Tannhusera". To taka Wagnerowska bombonierka. Ta wersja powinna wszystkich zauroczyć. A Wagnera właściwie nie gra się w Polsce. To będzie więc prawdziwa uczta dla melomanów z całego kraju - mówił Jacek Jekiel.

Hoerst Kupich, reżyser "Tannhusera" przypomniał, że oba teatry pracowały już razem przy "Lohengrin" R. Wagnera, podkreślił, że oba zespoły grają na tym samym poziomie, i że ma nadzieję, że tu, w Szczecinie będzie gorąco przyjęty.

Tannhuser to człowiek rozdarty, artysta. Pokazujemy go, gdy pisze swoją biografię, by mógł się dokładnie przyjrzeć temu, co się w jego życiu wydarzyło. Mimo różnych sytuacji, reaguje zawsze tak samo, i jako artysta i jako człowiek: winy zawsze szuka u innych. Często czuje się zmuszony do ucieczki. I ucieka. To człowiek rozdarty w swoich poszukiwaniach, ale tak do końca sam nie wie, czego szuka. Na pewno tego, co dałoby mu jakąś siłę, inspirację. Ma pewną siłę przyciągania, ale tych, których pociąga, czeka rozczarowanie. Tannhuser wiecznie podróżuje, ale nigdy nie dociera do celu, nie jest zdolny do tworzenia bliższych związków, zapewne przez to, że jest egoistą - interpretował Hoerst Kupich.

Golo Berg, dyrygent i dyrektor ds. artystycznych Teatru Vorpommern zaznaczył, że Wagnera często łączy się z polityką, ale "Tannhuser" nie jest operą z polityką w tle.

To utwór, który opowiada o losie ludzkim, o roli artysty w społeczeństwie. I ten krąg wspaniale się zamyka, bo muzyka Wagnera jest wspólnym dziedzictwem. To muzyka oczywiście wspaniała, ale i wyzwanie dla orkiestry, chóry i dla wszystkich aktorów uczestniczących w tym przedsięwzięciu - stwierdził Golo Berg.

Moim zadaniem było przybliżenie tych poszukiwań, przełożenie tej podróży na obrazy po to, by publiczność mogła zrozumieć tę główną postać. W pewnym momencie przechodzimy do jej wyimaginowanego świata. W zawiązku z tym pokazujemy przygnębiający, hotelowy korytarz z drzwiami. Za tymi drzwiami są różne propozycje, opcje - opowiadał Christopher Melching, autor scenografii i kostiumów. - Śledzimy jak Tannhuser po kolei otwiera te drzwi, wchodzimy wraz z nim do kolejnych pomieszczeń. W każdym pomieszczeniu jest ktoś inny, ale same pokoje są podobne. To tak, jakby jego uczucia też były podobne.

Zdaniem Christophera Melchinga widz ma patrzeć na świat oczami głównego bohatera. A postrzega świat z jednej strony jako czarno-biały, a drugiej - postaci są bardzo wyeksponowane. To grupy ludzi symbolizujące stereotypy.

Jest w tym przedstawieniu postać, która ma ostrzegać Tannhusera, postać, która ucieleśnia jego samego. To ostrzeżenie: jeśli nie zakończy się takiej bezsensownej wędrówki, to zdarzy się coś złego - podsumował Christophera Melchinga.

Małgorzata Bornowska, odpowiedzialna za przygotowanie chóru, powiedziała, że przygotowywała jedynie za zespół Opery na Zamku.

To były wyżyny wykonawstwa. Myślę, że się udało. Nieczęsto zdarza się oglądać na naszej scenie 50-osobowy chór. Także potęga tej liczby osób, mam nadzieję, sprowadza się do potęgi głosu, który dla Wagnera jest bardzo ważny, a dla widza wisienką na torcie - podsumowała Małgorzata Bornowska.

Dramaturg Katja Pfeifer zwróciła uwagę na podtytuł "Tannhusera: Opera romantyczna". Wagner skorzystał z dwóch przekazów źródłowych. Pierwszy to legenda o zamku Wartburg, a drugie to prawdziwe opowieści o minnesingerach, czyli śpiewakach z obszaru niemieckojęzycznego. Takim śpiewakiem był Tannhuser.

Wagner nie trzyma się dosłownie przekazów historycznych, stara się przedstawić dramat artysty XIX-wiecznego. Przedstawienia wagnerowskie wywarły olbrzymi wpływ na późniejszą muzykę. Pozostawił trwałe ślady po sobie, ale i pytania. I cieszymy się, że na te pytania staramy się znaleźć odpowiedź teraz tu, w Szczecinie - mówiła Katja Pfeifer.

Terminy:

2017-03-31 18:00

2017-04-02 18:00

2017-04-08 18:00

Miejsce: Sala główna Opery na Zamku

Czas trwania: 3 godz. 45 min. (2 przerwy)

Ceny biletów: 35-80 zł (premiera) 25-75 zł (pozostałe spektakle