Festiwal Jacka Kuronia: JACEK KUROŃ. OŚ ŻYCIA

JACEK KUROŃ. OŚ ŻYCIA "Muszę robić rzeczy ważne, przekraczające mnie i moje życie"

WERNISAŻ: 8 czerwca, niedziela, godz. 19.30 / Teatr Studio/ barStudio

*Oś: wyobrażalna prosta będąca linią centralną jakiegoś układu elementów; ośrodek, wokół którego coś się skupia.

JACEK KUROŃ. OŚ ŻYCIA to wystawa zbudowana z wypowiedzi oraz fragmenty jego pism ukazanych na tle intelektualnej i społecznej historii Polski.

Życie Jacka Kuronia by o świadectwem myśli i wartości, w które wierzył, ale też świadectwem dziejów PRL i III RP. Odzwierciedla ono najważniejsze momenty, dylematy, problemy i wyzwania związane z kształtowaniem się współczesnego społeczeństwa polskiego i świata, w którym dziś żyjemy. Z kolei jego trwałe ideały i wciąż ewoluujące myśli, diagnozy i kolejne pomysły na lepsze urządzenie świata wyznaczają jasną oś spraw, zasad i idei, o które warto w życiu zabiegać, i którym warto się poświęcić.

Słowa Jacka Kuronia są dla nas wyzwaniem. Czasem pozornie oczywiste – a zarazem tak rzadko dzisiaj słyszane, mimo palącej nieraz aktualności. Skłaniają do pytań: jakiej zmiany społecznej, jakiej wspólnoty i jakiej demokracji chciałby dziś Jacek Kuroń? Co chciałby nam przekazać? Jakiej inspiracji nam dostarcza?

Mamy nadzieję, że każdy znajdzie wśród myśli Jacka Kuronia te ważne dla siebie. Myśli, które staną się impulsem dla działania, kształtowania rzeczywistości i twórczej zmiany świata na lepszy.

JACEK KUROŃ. OŚ ŻYCIA jest wspólnym projektem Krytyki Politycznej, barStudio i Teatru Studio, zrealizowanym przy współpracy ośrodka KARTA.

Wystawę przygotowali: Agnieszka Glińska (Teatr Studio), Grzegorz Lewandowski (barStudio), Michał Sutowski (Krytyka Polityczna), Agnieszka Ziółkowska (Krytyka Polityczna)

FINISAŻ: Czytanie performatywne listów Gai i Jacka Kuroniów Czytają: Agnieszka Glińska i Łukasz Lewandowski.

17 czerwca, wtorek, godz. 19.15 Foyer Teatru Studio. Wstęp Wolny

Wydarzeniem kulminującym i dopełniającym wystawę JACEK KUROŃ. OŚ ŻYCIA będzie czytanie performatywne listów Gai i Jacka Kuroniów przez Agnieszkę Glińską i Łukasza Lewandowskiego.

Pisane podczas kolejnych odsiadek w więzieniach listy Jacka Kuronia do Gajki i jej listy z wolności do męża były dla nich jedyną formą kontaktu. Przez cenzurę więzienną przechodziły zarówno czułe słowa miłosci, opisy zwyczajnych dni w rozłące jak i przejmujące wyznania. Listy, które przeczytamy, pochodzą z lat 1965-1982 i są niezwykłym swiadectwem siły uczuć, a także fenomenalnym dokumentem tamtych czasów.

Książka „Listy Gai i Jacka Kuroniów” ukaże się nakładem Ośrodka KARTA w październiku br.

Oba wydarzenia są realizowane w ramach Festiwalu im. Jacka Kuronia (Warszawa, 5-17 czerwca)

Organizator: Krytyka Polityczna Partner strategiczny: Fundacja im. Friedricha Eberta Partnerzy: Teatr Studio, barStudio, Big Book Festival, Ośrodek Karta, Inicjatywa Razem 89, Szturm na szkoły Patroni medialni: Tok.fm, Gazeta.pl, Gazeta Wyborcza Współfinansowanie: Fundacja im. Heinricha Boella, Fundacja im. Stefana Batorego, Open Society Foundation, Miasto Stołeczne Warszawa, Dom Spotkań z Historią

JACEK KUROŃ. OŚ ŻYCIA

Działanie jest dla mnie pasją, sensem życia. Muszę robić rzeczy ważne, przekraczające mnie i moje życie. Bez takiego działania zanudziłbym się na śmierć. Wolność od czego, w tym zapewne zgadzamy się ze sobą, ale dużo ważniejszym pytaniem jest: Do czego wolność? Do czego chcecie wykorzystać zdobytą wolność? Kto i w jaki sposób ma w niej uczestniczyć? Co się stało z naszymi wspólnymi marzeniami? Jacek Kuroń o... ... WARTOŚCIACH

Można więc powiedzieć, że żyć po ludzku to kochać i tworzyć. Miłość i tworzenie są dwiema różnymi stronami tego procesu. Bez miłości nie ma tworzenia, a bez tworzenia nie ma miłości. Właśnie takiej formuły szukałem, obserwując okaleczenia moich kolegów więziennych. Widziałem ich najgłęb¬sze odczłowieczenie i wyrywanie się w stronę człowieczeństwa. Dostrzegłem, że najbardziej ludzkim pragnieniem jest pragnienie miłości. Zaś miłość nie¬rozerwalnie związana jest z pasją tworzenia. Przejawia się ta pasja we wszyst¬kich dziedzinach ludzkiej aktywności... Szacunek to swoista wytyczna działania, dokładniejsza niż miłość i uzależnienie funkcjonalne. Szacunek nie może położyć tamy przemocy i agresji, może jednak uczynić je zbędnymi i nieprzydatnymi. Szacunek nie da się pogodzić z niesprawiedliwością, nędzą innych, moim własnym sobiepaństwem i naszą wspólną gospodarką rabunkową – tymi elementami braku pokoju. Szacunek jest w pewien szczęśliwy sposób kategorią zarówno pedagogiczną, jak i polityczną. Szacunek, ponieważ można go nakazać, stanowi bardziej wiarygodną odpowiedź na nasz brak pokoju niż miłość, łagodność i zdrowy rozsądek.

Każdy człowiek chce żyć we własnym świecie, to znaczy chce być podmiotem swojego życia, znać, rozumieć, umieć się posługiwać tym wszystkim, co na jego działalność wpływa. Nikomu z nas się to nie udaje, w każdym razie w pełni, i dlatego siedzą w nas różne lęki, które tylko w części przyjmują postać uświadomionego strachu.

Kiedy ograniczamy się do potępienia moralnego, łatwo ulegamy złudzeniu, że jesteśmy ubezpieczeni od moralnego obłędu. Bo przecież racje moralne są po naszej stronie. Problem w tym, że w poczuciu oczywistości moralnej żyją wszystkie zaangażowane w konflikt grupy.

Jestem przekonany, że w młodym pokoleniu coraz więcej będzie ludzi, którzy nie dadzą się opętać strachem przed czarną dziurą beznadziei ani wpędzić w wirówkę pogoni za wielkim szmalem. Którzy podejmą działalność motywowaną wyłącznie ideą wspólnego dobra.

Bo czy chodzi o Polskę niepodległą, czy o obronę praw człowieka i obywatela, czy o socjalizm, to przecież przede wszystkim liczą się ludzie, których lubiłem, zapamiętałem, którym pomogłem żyć.

Najbezpieczniej jest uświadomić sobie, że niemożliwa jest sprawiedliwość poza miłością, a więc przeciw człowiekowi. A człowiekiem jest każdy – i komunista, i burżuj, i nacjonalista, i Polak, i Żyd.

Uczyniłem w swoim życiu wiele zła. Trochę z małej wiary, tchórzostwa, lenistwa, bezmyślności, braku wyobraźni. Znacznie więcej jednak z mocnej wiary, odwagi, pracowitości, namysłu, troski.

Wierzę głęboko, że to nie system sprawia, iż człowiek staje się łajdakiem, i nie system sprawia, że staje się aniołem. To zależy od nas samych. Spraw¬dzam się, przeciwstawiając się systemowi nawet wtedy, kiedy jeszcze nie umiem zrozumieć jego natury. Sprzeciwiam mu się nie jako całości, ale po prostu przez to, że jestem porządnym człowiekiem mimo systemu, przyzwoi¬cie się zachowując wobec ludzi.

... UKRAINIE

Krew nigdy nie wsiąka w ziemię, tylko rodzi mścicieli. To samo dotyczy słowa. Kiedyś musimy przerwać ten łańcuch wzajemnych rozliczeń. Polacy i Ukraińcy przez ponad tysiąc lat mieszkają obok siebie. Prócz dobrosąsiedzkich kontaktów nie brakuje więc krzywd, które możemy sobie nawzajem wyciągać. Bardzo łatwo wyrwać je z historycznego kontekstu i szukać winnych wyłącznie po drugiej stronie, przedstawiając ją jako barbarzyńców. Tylko po co? W naszym wspólnym interesie jest pokonywanie uprzedzeń i budowanie zaufania, a nie mnożenie pretensji.

Chłop z Wielkopolski nie miał pojęcia, że w ogóle istnieje Ukraina. Chłop ukraiński dobrze wiedział, że jest Polska, bo to Polska parła na Wschód, z Polską wspierającą spolszczoną ukraińską szlachtę darł koty o ziemię. I taka świadomość została: Polacy zawsze pchali się na Ukrainę, zajmowali ją przemocą, niszczyli, odbierali wiarę, a w zamian przynosili śmierć, głód i zarazy. Ukraińcom trudno dostrzec znaczący kulturowy wpływ Korony, zauważyć, że tak dziś przebiegają wschodnie granice etnicznej Ukrainy, jak przed wiekami granice I Rzeczypospolitej. Lecz nie należy się temu dziwić, gdyż znaczyłoby to, że nie rozumiemy, dlaczego okupowani nie wychwalają okupantów.

Wiemy mniej więcej, jaki jest bilans trup – trup. W całym wołyńskim konflikcie Polaków zginęło pięciokrotnie więcej. Ale jaki jest bilans pogarda – pogarda? Jaki upokorzenie – upokorzenie? Tu my mamy zdecydowanie gorsze notowania. Wszystko to, od początku do końca, musimy uznać za spadek. Jesteśmy wszak narodem chlubiącym się, że korzeniami sięga do legend i historii rycerzy kresowych, czyli – do podboju Ukrainy. Tam tamta krew cały czas może być w zbiorowej pamięci. Pasmo krzywd jest w gruncie rzeczy nieustanne.

Nasza bliskość z Ukraińcami i Białorusinami to dla nas i dla nich jest rękojmą suwerenności i rękojmia niezależności. Rosja, która połyka Ukrainę, staje się zaborczym imperium i grozi nam. I to jest nieszczęście i dla Rosji, i dla Ukrainy, i dla nas.

... WIELOKULTUROWOŚCI I OTWARTYM SPOŁECZEŃSTWIE

Obowiązkiem ludzi myślących jest przeciwstawianie się wszelkim formom nietolerancji i solidarność z tymi, których dotyka nietolerancja.

Chcemy tworzyć Polskę, ojczyznę wszystkich ludzi, którzy chcą w niej żyć. Dzielić się pewnie trzeba, ale nie według tego, jakie kto nosi nazwisko, jakim językiem mówili jego przodkowie czy jaką narodowość deklaruje do protokołu przesłuchania. Kto chce się dzielić właśnie według takich kryteriów, jest naszym przeciwnikiem i nie wolno nam tego taić, przemilczać, występować pod cudzym sztandarem.

Program zwrócony przeciw ludziom innej narodowości ze względu na ich narodowość jest antyludzki, a więc głęboko niemoralny i to wystarczy, aby go zdyskwalifikować bez względu na jego polityczne zalety. Kiedy zwracam się przeciw zaborcom czy okupantom, wtedy zwalczam określonych ludzi ze względu na ich działanie i role społeczne. Analogicznie, gdy występuję przeciw kapitalistom, obszarnikom, komunistom, faszystom itp.

Dopiero w więzieniu zrozumiałem, że zrewidować stosunek do sprawy na¬rodowej można tylko w sferze uczuć. Trzeba zadać sobie pytanie, jaką war¬tość stanowi dla mnie mój naród. Słowo to – w każdym razie w międzywojen¬nym dwudziestoleciu – używane było przede wszystkim do odmawiania róż¬nym ludziom: Żydom, Ukraińcom, Białorusinom, prawa do ojczyzny, do przeciwstawienia Polaków innym narodom. Jest taki patriotyzm oparty na wspólnocie nienawiści.

... WIERZE I DUCHOWOŚCI

Ja naprawdę szczerze i uczciwie kocham ludzi… To byłoby zbyt piękne, gdyby istniał Bóg… zbyt wygodne, zbyt przyjemne. A zarazem zbyt potrzebne. A jak coś jest tak potrzebne i wygodne, to jest też podejrzane – w każdym razie dla mnie.

Codzienne pytanie o sens życia sprawiło, że tworzyłem swoją osobowość niezwykle silnie zintegrowaną wokół sacrum. Nie żałuję tego, ale historia mojego życia pokazuje wyraźnie, jak bardzo niebezpieczna jest taka integracja. Źródło, z którego czerpałem odpowiedzi na pytania o sacrum, sprawiło, że tworzyłem swoją duchowość według lewicowych wzorów. Zaś wzorce te przede wszystkim są wezwaniem do ofiary, poświęcenia, służby, do oddania całego życia sprawie. Nie przypadkiem w duchowości lewicy symbolami są krata, cela, szubienica, kajdany. Kiedy pierwszy raz w życiu zakładano mi kajdanki, odczułem wzruszenie. I do dziś, choć żyję już ponad pół wieku, z dumą mówię, że jest to jedyna bi-żuteria, jaką noszę. Teraz jest już dla mnie oczywiste, że to wezwanie do ofiary zawarte w duchowości lewicy płynie z jej chrześcijańskiego charakte¬ru.

Nie jestem człowiekiem wierzącym. Nie jest to deklaracja – nie wierzę w istnienie osobowego Boga, ale znacznie skromniej: nie stać mnie na akt wiary w tej sferze. Z mojej perspektywy chrześcijańskie przeświadczenie o nieistnieniu zła jako samoistnego bytu dotyczy ludzkich dążeń, jest przeświadczeniem, że nikt nie dąży do zła dla niego samego. Innymi słowy, wierzę, że każdy człowiek dąży do dobra, a zło, które czyni, jest tego dobra nieprawym dzieckiem.

Jeśli sacrum będzie dla ciebie ona, a dla niej ty, to wszystkie inne sprawy waszego życia będą dla was nieważne. Tymczasem poza tym jed¬nym, jedynym momentem, kiedy całym światem jest ciało drugiego człowie¬ka – nasza miłość żyje sprawami, które wspólnie robimy, przeżywamy. Jeśli zaś kruche i miałkie będzie to, czym żyje nasza miłość, to i ona będzie krucha i miałka, a trzeba, żeby nas przerastała. Możliwe jest to tylko wtedy, gdy to, co nas łączy, co robimy razem, ważniejsze jest od nas obydwojga. Tyle że wówczas bardzo łatwo może się zdarzyć, że podporządkuję ciebie, właściwie nie sposób tego nie zrobić, swoim chimerom. Drżę, że to właśnie tak jest – te moje różne „listy otwarte”, wiece, protesty... to może moje chimery, a Ty cierpisz. Tu Bóg jest niezbędny, Bóg, który jest w Tobie, Tobą, a jedno¬cześnie przekracza cię nieskończenie, a nie mam do Niego innej drogi niż Ty.

... UTOPII

Nie zgadzam się, że utopia jest złem samym w sobie (…) Może się ona stać źródłem zbrodni, ale tylko wówczas, gdy się chce ją realizować przemocą – rewolucji, czy nawet państwa.

Mit sprawiedliwości społecznej żyje naprawdę tylko w wielkich ruchach społecznych, te z kolei wymagają utopii, wizji ładu, który ten mit zrealizuje. Nauczyliśmy się bać utopii, tymczasem bez utopii ludzkość nie umie żyć. Czyż bowiem nie jest utopią pomysł państw jednonarodowych, czystych rasowo i religijnie? Jeszcze nie skonała utopia komunistyczna rodząca zbrodnie, a już pojawiają się inne, też przynoszące zło. Myślę, że chodzi o to, by utopia była uniwersalna, otwarta dla każdego, by każdy mógł ją realizować w swoim środowisku, nic nie narzucając innym. Z tych założeń wynika pewna struktura: wielość małych utopii, które – podkreślam to z całą mocą – w ramach ładu demokratycznego składają się na wielką utopię, czy jak kto woli – na średnią.

[M]y rozwiązywaliśmy różne proble¬my na papierze – konstruując utopię i wyprowadzony z wartości porządek wymyślony. Ład taki, gdyby się go udało – nie daj Boże – wprowadzić w życie, dopiero okazałby wszystkie swoje słabości. Pomysł, że można wymyślać porządek społeczny – zupełnie niezależnie od historycznego dorobku ludzko¬ści, a zwłaszcza społeczeństwa, które by miało być jego podmiotem – jest największym defektem lewicowego myślenia. Ludziom, a zwłaszcza ludziom młodym, jak powietrza trzeba nadziei – stąd utopia. Może się ona stać źródłem zbrodni, ale tylko wówczas, gdy chce się ją realizować przemocą – rewolucji czy nawet państwa. Natomiast jeśli zakłada się w realizacji utopii rezygnację z wszelkiej przemocy – chce się ją osiągnąć w ruchu społecznym, dla ruchu i dla wszystkich, których się do tego programu prze¬kona i wychowa, to jest ona potrzebna społeczeństwu jak powietrze.

Czy można jednak żyć bez nadziei? Był to nasz dialog i monolog wewnętrzny każ¬dego z nas. Potwierdziliśmy sobie raz jeszcze, że sensem naszego życia jest zmierzać w stronę ładu wolności ludzkiej. Trzeba tylko stale pamiętać, że cel jest odległy, a na dziś mamy tylko drogę i to ona jest realna. Chodzi więc o to, aby tu i teraz wcielać wartości w życie i w ten sposób zmierzać we właści¬wym kierunku.

... KAPITALIZMIE

Nasz „skok w kapitalizm” tak jak go przeprowadzono był pierwszym wielkim oszustwem. (…) zamknięcie się Balcerowicza w resortowej wieży z kości słoniowej spowodowało, że Balcerowicz nie był w stanie reagować na zwrotne sygnały, które gospodarka wysłała swoim reformatorom. Z czasem miało się na przykład okazać, że doktrynalna obrona powszechnie znienawidzonego popiwku trwała dużo dłużej niż było to konieczne.

Chciałem być przyzwoitą, socjaldemokratyczną opozycją w przyzwoitym kapitalizmie. Ponieważ jednak nie było przyzwoitego kapitalizmu, to uznałem, że musimy go najpierw zbudować. Okazało się, że gadałem głupstwa. Trzeba było od razu budować kapitalizm razem ze społeczną nad nim kontrolą i wówczas uniknęlibyśmy wielu z obecnych kłopotów. Cóż, przyczyniłem się znacząco, a nawet powiem więcej: jestem jednym z głównych odpowiedzialnych za to, że ten układ nie tylko się rozwinął, ale i zyskał społeczne przyzwolenie.

Polacy dzielą się na tych, którzy znaleźli swe miejsce w gospodarce rynkowej, i tych, którzy miejsca nie znaleźli. Tych drugich, jak się zdaje, jest więcej. Podział ów ma niewielki związek z wiekiem i wykształceniem. Wyznaczają go przede wszystkim warunki, w jakich żyliśmy, gdy upadł komunizm.

Sądzę, że jest w naszej mocy wyłączyć spod działania sił rynkowych wartości najważniejsze: miłość, godność, prawa człowieka.

Potrzebne jest stałe renegocjowanie warunków reform gospodarczych. Powinno się określić graniczne koszty tej przemiany, uwzględniając przy tym wzrost kosztów utrzymania, wzrost płac, ustalić, jakich granic nie powinno się przekraczać, jakie są te granice niezbędnych wyrzeczeń.

Dzielenie się z pracownikami odpowiedzialnością za funkcjonowanie gospodarki uznano za relikt minionych czasów. A właśnie w momencie wielkiej transformacji, jaka się dziś w Polsce dokonuje, było to myślenie szczególnie niebezpieczne: reforma jawiła się przez to jako antyludzka i budziła olbrzymi sprzeciw. Po drugiej zaś stronie zwolennicy transformacji, wypowiadając słowo „kapitalizm”, mieli raczej na myśli to, co było w Europie w XIX wieku i na początku XX, a nie obecnie.

Gdy byliśmy w „Solidarności”, obowiązywała tam zasada ochrony słabszych. Dzisiejsi spadkobiercy naszego związku porzucili tę zasadę na rzecz ochrony majętnych. Lektura ustawy o reprywatyzacji nie pozostawia co do tego wątpliwości. Opowiadamy się przeciwko tej ustawie, bo różni nas od jej autorów hierarchia wartości. Nie uważamy, że własność jest bardziej święta od człowieka, od ochrony jego zdrowia i życia, od jego praw do wykształcenia, równego startu i godziwych warunków bytowych. Ale sprzeciwiamy się ustawie reprywatyzacyjnej także dlatego, że w imię pewnej ideologii i w interesie materialnym pewnej grupy obywateli naraża ona na szwank interes ogółu i grozi ciężkim kryzysem finansów państwa.

Otóż pomysł wprowadzenia kapitalizmu jest może i dobry, ale przy braku kapitałów rodzimych oznacza albo wejście kapitału zachodniego, albo „sprzedajemy wszystko sobie nawzajem”, czyli urzędasom, którzy nagle stają się kapitalistami. Faktem jest, niestety, że zbudowaliśmy Rzeczpospolitą złodziejską i duża część jej majątku została rozkradziona w imię szczytnych celów.

... POLSKIEJ TRANSFORMACJI

Nie ulega wątpliwości, że społeczeństwo polskie uznało państwową opiekę społeczną za stan normalny. Będziemy więc musieli doskonalić ten system, ale nie będziemy mogli z niego zrezygnować. Dodajmy, że w społeczeństwie polskim już od lat występuje silne dążenie do osiągnięcia poziomu konsumpcji zgodnego ze standardem Europy Zachodniej i związana z tym presja będzie w procesie demokratyzacji wzrastać. W ramach ładu demokratycznego presja ta będzie wzmacniać państwo w jego funkcjach ekonomicznych i socjalnych.

Znika poczucie bezpieczeństwa i stabilności. Przestają obowiązywać odpowiedzi na podstawowe pytania, jak żyć, jak poruszać się w świecie, jak sobie dawać radę, do czego dążyć, w czym pokładać nadzieję. Mnie na różnych spotkaniach ludzie zadają te właśnie pytania, a ja mam odpowiedź tylko dla niezależnych, silnych, zdrowych i sprawnych. Tym mogę powiedzieć: pracujcie po 16 godzin na dobę, a z czasem się dorobicie. Ale co mam mówić starym, chorym, nieprzystosowanym i słabym? Powinniśmy zbudować nowy system ubezpieczeń, emerytur, edukacji, opieki zdrowotnej. To musi potrwać parę lat, a ludzie nie mogą i nie chcą czekać.

[D]emokracja parlamentarna umożliwia jednostkom realizację dążeń w czasie wolnym, a nie potrafi jej zabezpieczyć w czasie pracy. Jestem przekonany, że jest to obecnie zasadniczy problem ludzkości. Oświadczam, że w systemie demokracji parlamentarnej będę uczestniczył w ruchu na rzecz demokracji bezpośredniej. Jednak bez demokracji przedstawicielskiej (parlamentarnej) demokracja bezpośrednia jest całkowicie bezbronna wobec władzy państwowej

Możecie mi powiedzieć: jak to, obaliliśmy system, a oni są? Są, ale jako atrapy, jako że jest rząd, ale nie rządzi i rządzić nie może. To jest właśnie następna cecha naszej rewolucji. Wszystkie rewolucje, jakie znamy, były zorganizowane dla władzy, to znaczy organizacja rewolucji była zarazem organizacją władzy. W związku z tym, obalając stary system, wprowadzała nowy. Władzą stawała się władza rewolucji. A czym jest „Solidarność”, która jest niewątpliwie organizacją tej rewolucji? „Solidarność” jest ruchem obrony interesów zawodowych, czyli właśnie związkiem zawodowym, ruchem obrony praw człowieka, obywatela, społeczeństwa, narodu. Będąc ruchem obrony i organizując się jako ruch obrony przeciw władzy i wobec władzy, nie może być organizacją władzy.

Powstanie Klubów Samorządnej Rzeczpospolitej, mimo że nie zdążyły one jeszcze rozwinąć działalności, uważam za bardzo ważne. Ludzie, któ¬rzy pierwsi sygnowali deklarację, byli obdarzeni takim autorytetem społe¬cznym, sympatią i szacunkiem, że można było z góry uznać inicjatwę za reprezentatywną dla znacznej części „Solidarności”. Nie mogła powie¬dzieć tego o sobie żadna inna formacja ideowa i stanowiło to dowód na trwałość etosu lewicy w społeczeństwie polskim. 40-letnie rządy komuni¬stów, którzy ukradli nazwę lewicy jako formacji ideowo-politycznej, skompromitowały ją w sposób porównywalny jedynie z kompromitacją nacjonalizmu przez faszyzm. Tymczasem w Polsce, wbrew stereotypowi, najpoważniejszy nurt ideowo-polityczny w „Solidarności” określił się jako krytyczna kontynuacja tradycji lewicy.

Klęska „Solidarności” nastąpiła dlatego, że wyłonione z niej władze państwowe, zamiast stanąć na czele masowego ruchu przebudowy, działały ponad społeczeństwem. Ponad jego głowami realizowano program etatystyczno-technokratyczny, co spychało większość w roszczeniową lewicowość, tym bardziej radykalną, im dotkliwiej odczuwano koszta upadku komunizmu.

Robotnicy wielkoprzemysłowi, którzy uważali się za główną siłę „S”, byli na ogół dumni ze swoich zakładów, praca w nich była źródłem przywilejów i prestiżu. Teraz dowiadywali się, że te zakłady są kulą u nogi gospodarki i na dodatek nie mają do nich żadnego prawa.

„Solidarność” była ruchem ludzi pracy, walczących o niepodległość, demokrację i sprawiedliwość – także, czy przede wszystkim, społeczną. Te trzy wartości stanowiły nierozerwalną jedność – rozumianą jako warunki niezbędne dla godności człowieka. Mam wrażenie, że w kampanii wyborczej 1989 roku ja także zapewniałem, że będzie sprawiedliwiej niż dotychczas. Sądzę, że tym, co najbardziej zabolało ludzi w minionych czterech latach, jest właśnie rażąca niesprawiedliwość.

To jest światowe usprawiedliwienie - kryzys globalny. My dodajemy do tego rzecz szczególnie dramatyczną dla Polski i w ogóle dla większości byłych krajów bloku sowieckiego - wielką zdradę przywódców. Proszę zobaczyć, co się zdarzyło! Nastrój znaczącej części społeczeństwa jest taki: "Wynieśliśmy tę władzę na plecach, a oni nam wykręcili taki numer!". Wykręcili numer, wprowadzając kompletnie utopijną, rynkową, monetarystyczną politykę! I zrobili to przemocą, odgórnie! Wyniósł nas do władzy potężny ruch, w którym myśmy o różne rzeczy nawzajem się pytali, a nie zapytaliśmy, jaką drogą pójdziemy w nowej Polsce. Po prostu żeśmy to zadekretowali - robimy plan Balcerowicza! Ludzie ledwo żyli, zakłady padały. Oszukaliśmy ich. Muszę się przyznać, że byłem przygotowany do obalenia państwa, a nie do tego, żeby nim rządzić.

... PROJEKTACH POLITYCZNYCH

Powinniśmy w czasie najbliższej dekady zbudować takie urządzenia społeczne, gospodarcze, polityczne, które będą sprzyjać przemianom na zasadzie kontynuacji i doskonalenia. Nie trzeba chyba nikomu tłumaczyć, że nie można takiego ładu zbudować przy pomocy połowy społeczeństwa działającego przeciwko drugiej jego połowie. Musimy zrozumieć, że tworzenie nowego ładu wymaga zaangażowania wszystkich, a zwłaszcza społeczników i polityków. Nie chodzi o jednomyślność – to jest niemożliwe. Rzecz w tym, abyśmy umieli spierać się o konkretne cele działania, uzgadniać stanowiska, uzyskiwać kompromisy. Nic nie zbudujemy, jeśli główny wysiłek włożymy w ocenę przeszłości.

W czasach wielkich napięć społecznych, kiedy wszyscy tracą panowanie nad wydarzeniami, w których uczestniczą, spiskowa wizja historii staje się bardzo popularna. Nie sposób żyć w świecie, którego nie potrafimy zrozu¬mieć i w którym nic nie umiemy przewidzieć. Wystarczy więc wymyślić so¬bie potężnego wroga i wprawdzie w dalszym ciągu nie wiemy, co się wyda¬rzy, ale wiemy, kto ponosi winę za nasze niepowodzenia.

.... PARTYCYPACJI

Nie może być mowy o kompromisie społecznym bez zorganizowanej, silnej reprezentacji pracowniczej  –  a bez kompromisu społecznego nie ma szans na stabilny rozwój gospodarczy.

Wyrównywanie szans, warunków startu i ochrona słabszych muszą opierać się nie tylko i nie przede wszystkim na podatkach, ale na powszechnym uczestnictwie we własności i władzy. Myślę tu o różnych formach współgospodarzenia, o aktywnym udziale w samorządach wszystkich szczebli oraz wszelkich innych instytucjach demokratycznych – krajowych, makroregionalnych i globalnych.

Spółdzielnie, stowarzyszenia, kluby są zatem nie tylko po to, aby ułatwić zaopatrzenie, zbudować mieszkanie, obronić zabytki i opiekować się dziećmi, ale także i po to, aby samorządzić, czyli suwerennie tworzyć swoje życie.

O tym, jakie będą Rzeczypospolite, my sami – naród zorganizowany w samorządy, stowarzyszenia, partie, fundacje, związki zawodowe, pisma, teatry, spółki, spółdzielnie – zadecydujemy.

Demokracja to taki ustrój, który gwarantuje nam, że nie będziemy rządzeni lepiej niż na to zasługujemy.

W Komitecie Obrony Robotników istniała zasada jednomyślności. Każdy musiał się zgodzić na całość. Potem Komitet Obrony Robotników ustalił, że decydować będzie większość głosów. I zabawne, z tamtego czasu pozostało coś takiego, że nie lubimy głosować. Chyba nigdy nie powiedzieliśmy, kto za, kto przeciw – bo byłaby większość i mniejszość; więc tak długo dyskutowaliśmy, aż się wszyscy zgodzili. Takiej lekcji demokracji w życiu nie miałem. W tym momencie dopiero zrozumiałem, jak olbrzymia jest siła demokracji. Ten wysiłek, że jeśli nie tak, to spróbujemy znaleźć inne rozwiązanie – żebyśmy się razem porozumieli.

... LEWICY I PRAWICY W POLSCE

Już dawno zauważyliśmy z Gajką, że ludzi, którzy deklarują się jako prawicowcy, łączy podobieństwo nie tylko sposobu myślenia, ale i zacho¬wań. To samo zresztą dotyczy lewicy. Dla człowieka prawicy szczególną wagę posiadają związki oparte na tradycji, a więc rodzina, naród, Kościół i szuka on wciąż więzi opartych na podobieństwie. Drugi typ – człowiek tworzenia – ma skłonności do odrzucania wszelkich stereotypów, reguł, zakazów, a wszystko w imię wolności i miłości, które dla niego są sacrum. Ale gotów jest także z nich się śmiać i we wszystko wątpić. Przynależność wiąże się dla niego ze swobodnym wyborem, przedkłada więc często przy¬jaźń nad pokrewieństwo, miłość nad rodzinę, a wobec deklaracji narodowościowych jest nieufny.

Może tym odniesionym do dzieciństwa zróżnicowaniem między nakazem obrony krzywdzonych a wymogiem dobrych uczynków zbliżam się do istotnej różnicy między duchowością lewicy a duchowościami różnych odmian prawicy. Ta pierwsza nacisk kładzie na bunt, te drugie na akceptację. Co za tym idzie, dla tej pierwszej najważniejsza jest sprawiedliwość, dla tych drugich ład i porządek. Z nakazu obrony krzywdzonych wyrasta wrażliwość na przeżycia innych ludzi i to właśnie drugi człowiek, przede wszystkim słaby i krzywdzony, jest w duchowości lewicy przeżywany jako sacrum. To dla niego ma być królestwo wolności.

[W]arto podjąć trud zrozumienia racji na¬szych przeciwników. Kiedy ograniczamy się do potępienia moralnego, to ła¬two ulegamy złudzeniu, że jesteśmy ubezpieczeni od moralnego obłędu. Przecież w sposób oczywisty racje moralne są po naszej stronie. Tymczasem właśnie w poczuciu oczywistości moralnej żyją wszystkie zaangażowane w konflikt grupy. Świetnie pamiętam to z czasów mojego wczesnego komuni¬stycznego zaangażowania. Potępienie przeciwników jest rytuałem grupo¬wym służącym samoutwierdzeniu się we własnym stanowisku i zawsze pro¬wadzi do zaślepienia. Obowiązkiem człowieka myślącego jest więc w każ¬dych okolicznościach próba przezwyciężenia własnego punktu widzenia. Niebezpieczeństwo prawicowego myślenia w Polsce współczesnej pole¬ga na przeświadczeniu, że całe zło stalinizmu wynika z jego lewicowości i – co się z tym ściśle wiąże – ateizmu. Dlatego święcie przekonanym o swojej wyższości moralnej prawicowcom może się zdarzyć, że będą zmierzali do dyktatury prawicowej i religijnej.

Współczesna lewica powinna być rozważna, bo świadoma, że nie ma dróg na skróty i romantyczna, bo nie odżegnująca się od wiary w lepszy świat.

... PRACY

Dziś powszechna jest świadomość zbrodniczych konsekwencji komunizmu i tej globalnej rywalizacji. O pozytywnych konsekwencjach walki dwóch systemów skłonni jesteśmy zapominać. Spostrzegamy co najwyżej technologiczne skutki wyścigu zbrojeń: rewolucję elektroniczną, informatyczną i audiowizualną. A przecież dokonała się w tym czasie na wielką skalę emancypacja klas, ras, narodów, płci, a prawa człowieka, w tym także socjalne, stały się powszechną normą. I to też są skutki wielkiej rywalizacji. Komunizm rzucił światu wyzwanie w imię sprawiedliwości społecznej. Wyzwolił olbrzymie siły, potrafił przemówić do biednych, uciskanych i, co może najważniejsze, do sumień ludzkich. Bogaty Zachód, by przetrwać, musiał na to odpowiedzieć i, co równie ważne, rzucić swoje własne wyzwanie. Wystąpił więc z ideami wolności, demokracji, dobrobytu. Komunizm – chcąc nie chcąc – odpowiadał na to wyzwanie. Skromnie, bo skromnie, ale aż do samounicestwienia.

Tylko w ramach ładu społeczno-ekonomicznego – zwanego „socjalizmem skandynawskim”, niemiecką „społeczną gospodarką rynkową” czy z amerykańska „państwem dobrobytu” – możliwa była niezwykła efektywność pracy uznawana u nas za kapitalistyczną. Beneficjentami tego ładu byli wszyscy jego uczestnicy – i tylko w tak zarysowanej całości mógł on funkcjonować.

Dzielenie się z pracownikami odpowiedzialnością za funkcjonowanie gospodarki uznano za relikt minionych czasów. A właśnie w momencie wielkiej transformacji, jaka się dziś w Polsce dokonuje, było to myślenie szczególnie niebezpieczne: reforma jawiła się przez to jako antyludzka i budziła olbrzymi sprzeciw. Po drugiej zaś stronie zwolennicy transformacji, wypowiadając słowo „kapitalizm”, mieli raczej na myśli to, co było w Europie w XIX wieku i na początku XX, a nie obecnie.

…EDUKACJI

Jeśli więc chcemy, by każdy człowiek zapanował nad własnym życiem, musimy zapewnić wszystkim dostęp do kultury. Innymi słowy, niezbędna jest powszechna edukacja obejmująca dzieci i dorosłych, słowem wszystkich. Wymaga to wielkiego zrywu ludzkości, że można go śmiało nazwać rewolucją edukacyjną.

Jestem wychowawcą i cała sztuka polega na tym, żeby tak mówić do młodzieży, żeby grupa miała poczucie, że mówię do wszystkich, a zarazem każdego widzę i do każdego mówię.

Jestem wychowawcą – i to niezależnie od tego, czy stosowne władze wyrażają zgodę, czy sprzeciwiają się. Dziś, w ruchach niezależnych, wychowuję może znacznie bardziej skutecznie niż kiedykolwiek dotąd. Czy mam zrezygnować z wychowania w duchu wartości uważanych w naszej kulturze, a może w ogóle w kulturze ludzkiej, za najważniejsze: Miłości, Prawdy, Sprawiedliwości, Wolności, Godności Osoby Ludzkiej? Jeśli bowiem z wartości tych nie zrezygnuję, to dalej będę rozstrzygał tak jak Abraham. Stwierdzenie, że wychowując w wartościach, przygotowuję swoje dzieci na stos ofiarny, zabrzmi zbyt patetycznie, inny jest dziś język epoki. Ale nie powinna nas zmylić zmiana nazw, kostiumów i całego sztafażu. Cena, którą trzeba zapłacić za wierność wartościom, jest we współczesnym świecie równie wysoka jak przed tysiącleciami

… RUCHU SPOŁECZNYM

Ludzie idei, którzy chcą zanegować istniejący system społeczny, muszą odwołać się do etyki jednostki ludzkiej, do jej niezbywalnych praw, z których jest ona przez system wywłaszczana. Ruch, który osobę ludzką i pełne możliwości jej rozwoju przyjmie za wartości nadrzędne, musi stworzyć utopię i zanegować istniejący porządek społeczny. Ludzie idei tworzący ten ruch muszą przeciwstawić się nie tylko, i miejmy nadzieję, nie zawsze, aparatowi przemocy, ale uznanym, a więc stereotypowym – formalnym świętościom, mądrościom, wielkościom, a przede wszystkim samym sobie – swoim starym i nowym stereotypom. Muszą to być ludzie „niepokorni”.

Żyjemy w czasach wielkich przewartościowań w kulturze ogólnoludzkiej. Działanie każdego z nas w coraz większym stopniu staje się udziałem w globalnej współpracy społecznej. Stąd dramatyczny rozziew między rosnącym znaczeniem naszej pracy i niezmiennym, a więc malejącym wpływem, jaki na jej skutki możemy wywierać. Tylko ruch społeczny może tę rozbieżność przezwyciężyć. Tylko ruch w imię osoby ludzkiej i jej społecznego ładu.

Ruchy społeczne są siłą wszelkiej zmiany społecznej i podstawą ładu demokratycznego, jedynie bowiem za ich pośrednictwem obywatele mogą oddziaływać na politykę władz zgodnie ze swymi dążeniami – a nie tylko wybierać między programami rządzącej biurokracji.

Intelektualiści – pisarze, uczeni, artyści, adwokaci itd., nie mówiąc już o działaczach społecznych i politycznych – przyłączają się do masowych ruchów społecznych, także tych, które są, explicite czy implicite, totalitarne. Pełnią oni bowiem w społecznym podziale pracy rolę twórców symboli kulturowych, ale ich twórczość z reguły nie stanowi jednak symboli kultury masowego społeczeństwa – a jeśli nawet je stanowi, to w zbyt małym stopniu. Przyłączając się do ruchu masowego, uczestnicząc w tworzeniu jego symboli, intelektualiści przezwyciężają tę sprzeczność. Jak się już jednak rzekło, system totalitarny, z chwilą gdy zostanie ustanowiony, traci społeczne poparcie, a jednocześnie z zasady uniemożliwia wszelką niezależną działalność, a więc wszelką twórczość. W tych warunkach być intelektualistą można tylko przeciw systemowi.

Za ruch społeczny uważam tu takie współdziałanie wielkich zbiorowisk ludzkich, w którym każdy uczestnik realizuje swoje dążenia, działając w małej, samodzielnej grupie. Takie małe, samodzielne grupy stają się ruchem społecznym wówczas, gdy łączy je wspólnota najogólniejszego celu. W sprzyjających warunkach w ślad za wspólnotą celu następuje porozumienie i wspólne podejmowanie przez cały ruch czy jakąś jego część wspólnych zadań doraźnych lub trwałych. (…) Ruch społeczny, w przeciwieństwie do organizacji (państwo, przedsiębiorstwo, wojsko), jeśli nawet tworzy hierarchiczną strukturę, to i tak w jego działaniu opiera się na inicjatywie oddolnej. W każdym społeczeństwie bardzo wiele zadań może być realizowanych przez ruchy społeczne. Demokracja parlamentarna umożliwia ich szeroki rozwój. Bez takich ruchów traci swoje zalety.

Projektować ruch społeczny, który nie ma charakteru reformatorskiego – nie chce w żadnej formie współpracować z władzami państwowymi ani nie ma podejmować działań bezpośrednio przygotowujących rewolucję – to zmierzać do tworzenia ruchu typu hipisowskiego, skoncentrowanego na sobie i izolowanego od społeczeństwa. Można sobie wyobrazić, że w ten sposób będzie się przechowywać wartości. Trzeba jednak zdawać sobie sprawę, że zasięg takiego ruchu będzie minimalny, a przechowane w nim wartości wątpliwe.

Ruch bowiem porównać można do teatru amatorskiego. Przychodzą ludzie, każdy chce wystąpić i każdy pielęgnuje gdzieś wewnątrz nadzieję, że zostanie gwiazdą. Ktoś jednak musi myć schody, ktoś musi pozamiatać i ktoś sprzedać bilety. A ponieważ gwiazdy są w teatrze najważniejsze, to bardzo istotne jest, żeby dawały swoją osobą przykład mycia schodów, sprzątania i rozprowadzania biletów. W ruchu społecznym jest to jeszcze trudniejsze i ważniejsze do zrealizowania niż w amatorskim teatrze. Ludzie utalentowani, ideologowie ruchu, mówcy, mają zapewne poczucie, że tracą czas, nie robiąc tego, do czego są swym talentem powołani. A tymczasem powinni myć schody. Dla higieny własnej i higieny ruchu.

Mało kto chce być szeregowcem, nawet w opozycji każdy chciałby być generałem, a co najmniej kapitanem. Jednak prawdziwymi bohaterami są zawsze Nemeczkowie.

... ALTERGLOBALIZMIE

Udało się „światowemu kapitalizmowi” (proszę wziąć te słowa w cudzysłów, bo nie chodzi o burżujów z cygarami, a o pewną orientację) zrobić ludzkości wodę z mózgu, ale na krótko bardzo. Chodzi o wielki ruch młodzieży na świecie, walkę o udział społeczeństwa w sprawowaniu władzy, którą nazwali antyglobalizmem. Wmawia się nam, że ci młodzi ludzie chcą jak luddyści burzyć maszyny, kiedy większość z nich wyraźnie powtarza, że oni chcą globalizacji demokratycznej, a nie globalizacji w wykonaniu wielkiego kapitału, wielkich koncernów. Ale na szczęście obraz tych ruchów przełamuje się w tych samych środkach masowego przekazu. Ukazują się też książki, w których sensownie przedstawia się poszczególne ugrupowania i widać gołym okiem, że antyglobalizm to jest żywy ruch społeczny, choć nie wiem, jak wielki i jakie niesie wartości.

Kryzysy finansowe krążą po świecie (…) W świecie pieniądza wciąż niby obowiązują mechanizmy rynkowe – dokąd jednak zmierza ta wielka fala spekulacji? (…) Majątek dzisiejszych miliarderów odpowiada PKB krajów zamieszkałych przez połowę ludzkości. Czy naprawdę o to nam chodzi?

Dodaj artykuł do:
(dodano 07.06.14, autor: blackrose)
Tagi: Festiwal Jacka Kuronia
KOMENTARZE:
Aby dodać komentarz musisz się zalogować
Logowanie
Po zalogowaniu będziesz mieć możliwośc dodawania swojej twórczości, newsów, recenzji, ogłoszeń, brać udział w konkursach, głosować, zbierać punkty... Zapraszamy!
REKLAMA
POLECAMY

NEWSLETTER

Pomóż nam rozwijać IRKĘ i zaprenumeruj nieinwazyjny (wysyłany raz w miesiącu) i bezpłatny e-magazyn.


Jeśli chcesz otrzymywać newsletter, zarejestruj się w IRCE i zaznacz opcję "Chcę otrzymywać newsletter" lub wyślij maila o temacie "NEWSLETTER" na adres: irka(at)irka.com.pl

UTWORY OSTATNIO DODANE
RECENZJE OSTATNIO DODANE
OGŁOSZENIA OSTATNIO DODANE
REKOMENDOWANE PREMIERY
1
Arkadiusz Jakubik
2
Damiano David
3
Eluveitie
4
Sting
5
Elton John & Brandi Carlile
6
The Waterboys
7
Bryan Ferry
8
Turbo
9
Mela Koteluk
10
Anita Lipnicka
1
Korek Bojanowski
2
Mara Tamkovich
3
Michel Hazanavicius
4
Céline Sallette
5
Christopher Landon
6
Neil Boyle, Kirk Hendry
7
Rungano Nyoni
8
Fabrice Du Welz
9
Michał Kondrat
10
Alonso Ruizpalacios
1
Alina Moś
2
Ilaria Lanzino
3
Sebastian Fabijański
4
Anna Kękuś
5
Łukasz Czuj
6
reż. Mariusz Treliński
7
Beth Henley / reż. Jarosław Tumidajski
8
Gabriela Zapolska
9
Marta Abramowicz / reż. Daria Kopiec
10
Opera Krakowska w Krakowie
REKLAMA
ZALINKUJ NAS
Wszelkie prawa zastrzeżone ©, irka.com.pl
grafika: irka.com.pl serwis wykonany przez Jassmedia