"Ogród tajemnic" Barbary Freethy z cyklu o Zatoce Aniołów

Joe Silveira, seksowny komendant policji, czy Andrew Schilling, przystojny pastor i jej pierwsza miłość? Znaleźć własny dom, czy wyjechać z Zatoki Aniołów? Charlotte Adams nie znosi podejmowania decyzji, gubi się w rozważaniach i obawia ryzyka. Tymczasem mieszkańcami Zatoki Aniołów wstrząsa wiadomość o ogłuszeniu i obrabowaniu żony burmistrza. Wszystkie dowody wskazują na Charlotte jako sprawczynię tego czynu. Czy uda jej się oczyścić z zarzutów? Czy odważy się wziąć życie we własne ręce?

Ogród tajemnic
Tytuł oryginału: Garden of Secrets
Z cyklu o Zatoce Aniołów
Autor: Barbara Freethy
przeklad: Ewelina Kowalczyk
data wydania 2013-09-13

Wydawnictwo BIS


Fragment


Rozdział pierwszy

 

Wieczór sylwestrowy

To była noc nowych możliwości, noc spełniających się marzeń. Czy jednak jej marzenia przetrwają aż do północy?
Nigdy dotąd żadne się nie spełniło.
Będąc z natury optymistką, Charlotte Adams na ogół nie przejmowała się przyszłością i nie roztrząsała przeszłości. Od ponad dziesięciu lat z rozmysłem żyła teraźniejszym dniem. Jednak po ostatnich tygodniach, które minęły jej pod znakiem szalonych świątecznych dni i spotkań rodzinnych, a zwłaszcza kiedy obserwowała ostatnie kartki kalendarza, czuła coraz większy niepokój. Ukradkiem rozejrzała się po zatłoczonym pokoju, rozważając ucieczkę.
Gospodarze przyjęcia, burmistrz Robert Monroe i jego żona Theresa, zaprosili na sylwestra połowę miasteczka, żeby pochwalić się nowym domem, okazałą rezydencją zwaną Kamiennym Dworem. Usadowiony na klifie na skraju Zatoki Aniołów wielki stary budynek przez trzydzieści lat popadał w ruinę. Nie dość, że rezydencja miała już ponad sto lat, siedem sypialni i pięć łazienek, strzeliste wieżyczki jak w zamku i gigantyczne okna wychodzące na zatokę, to jeszcze krążyły legendy o zamieszkującym ją duchu. Wystawiono ją na sprzedaż dosłownie za bezcen i Monroe kupił ją w mgnieniu oka. Wszyscy, którzy zostali zaproszeni na przyjęcie, stawili się pod drzwiami punktualnie, z wypiekami na twarzach, umierając wprost z ciekawości.
Charlotte wyszła z zatłoczonego salonu. Stoły w jadalni uginały się pod stertami krabów i krewetek. Jak duch przemknęła przez kuchnię. Zaaferowani kelnerzy i kucharze nawet nie raczyli na nią spojrzeć. Bocznym wyjściem wyśliznęła się na taras i wsparta na barierce odetchnęła z ulgą, ciesząc się ciszą.
Noc była ciemna. Gęsta mgła znad morza przesłaniała księżyc i gwiazdy. Charlotte z rozkoszą wystawiła twarz na słoną bryzę. Może uda jej się schronić w cichym odosobnieniu, aż przyjęcie się skończy? Przynajmniej uniknie niewygodnych pytań, które na pewno posypałyby się jak grad, gdyby próbowała wyjść przed północą. W domu Monroe’ów tłoczyli się wszyscy jej przyjaciele. I bardzo chcieli, by była równie szczęśliwa jak oni.
Odetchnęła chłodnym powietrzem, przez chwilę wspominając zmiany, jakie przyniósł ostatni rok. Colin doszedł do siebie po postrzale, a dziecko jego i Kary rosło dosłownie w oczach. Jason i Brianna wchodzili w kolejny rok już nie jako wrogowie, ale kochankowie. A Lauren i Shane za dwa tygodnie wezmą ślub.
Wszyscy jej bliscy się ustatkowali i paradowali przed nią w glorii miłości i zadowolenia, zmuszając Charlotte do zadawania sobie w duchu pytania, co się stało z jej życiem. Jej kariera kwitła, Charlotte naprawdę uwielbiała pracę w szpitalu, jednak życie osobiste to całkiem inna historia. Zawsze przyjaźniła się z mężczyznami, ale związki… Nie potrafiła dopuścić kogokolwiek na tyle blisko, by mógł ją zranić. Po raz drugi by tego nie zniosła.
Usłyszała skrzypnięcie otwieranych drzwi i radosny głos Kary:
– Charlotte! Tutaj jesteś! Wszędzie cię szukałam. Już prawie północ. Czemu sterczysz tu sama?
– Chciałam się trochę przewietrzyć – odparła lekkim tonem Charlotte, licząc na to, że przyjaciółka da się nabrać.
– Zimno! – otrząsnęła się Kara i oplotła ramionami.
– Jest wspaniale – sprzeciwiła się Charlotte, choć jej mała czarna nie stanowiła wcale lepszej ochrony przed wiatrem niż turkusowa mini Kary.
– No dobrze, o co chodzi? – zapytała Kara, wpatrując się w nią z uwagą.
Charlotte wzruszyła ramionami.
– Nie cierpię sylwestra. Wszyscy robią mnóstwo niepotrzebnego zamieszania. Żałuję, że nie mogę się nagle ocknąć drugiego stycznia.
– Czy twój nastrój nie ma przypadkiem nic wspólnego z jakimś mężczyzną?
– Nie.
Kara uniosła brew.
– Czyżby? Sądziłam, że przyjdzie z tobą Andrew, ale go nigdzie nie widziałam.
– Coś mu wypadło. Obiecał, że dotrze przed północą, ale nie wiem, czy w ogóle się pojawi.
Jako córka pastora Charlotte doskonale wiedziała, jak wyglądają obowiązki Andrew. Ojciec opuścił aż nazbyt wiele ważnych momentów w jej życiu. Prędko nauczyła się, że nie warto oczekiwać od niego zbyt wiele.
– Jestem pewna, że Andrew nie przegapi okazji, by cię pocałować – stwierdziła Kara.
Charlotte uśmiechnęła się do wspomnień.
– Raz już przegapił. W ostatniej klasie liceum. Byłam tak podekscytowana tym, że wreszcie mam chłopaka na sylwestrową noc, że wydałam wszystkie oszczędności na seksowną sukienkę. Ale Andrew złapał grypę i spędził noc w toalecie, a ja zostałam w domu sama. To tylko kolejny dowód na to, że Nowy Rok nigdy nie spełnia swoich obietnic.
Kara parsknęła z rozbawieniem.
– To rzeczywiście smutna historia, ale ty się przecież nigdy nie poddajesz. – Nagle spoważniała. – Mam nadzieję, że nikt nie wpadł w poważne tarapaty.
– Andrew nie zdradził mi żadnych szczegółów. – Kiedy zaproponował spotkanie na miejscu, Charlotte poczuła ulgę. Pojawienie się razem na przyjęciu byłoby odebrane przez mieszkańców miasteczka jako swego rodzaju demonstracja, ona zaś wciąż nie czuła się przekonana. Andrew był jej księciem z bajki wiele lat temu. Teraz musiała się nad tym poważnie zastanowić.
– Zaraz tu zamarzniesz – oświadczyła stanowczo Kara. – Wracaj do domu.
– Ależ skąd! Powietrze jest takie ożywcze. Szum fal, zimny wiatr… Nie czujesz tego?
– Wilgoć rujnuje mi fryzurę.
– To wracaj do środka.
– Tylko z tobą – upierała się Kara. – Martwię się o ciebie.
– Przestań marudzić. Nic mi nie będzie – zapewniła ją Charlotte.
– Doprawdy? Znowu schowasz się za maską i tyle cię widzieli.
Znały się od dzieciństwa. Kara potrafiła czytać między wierszami i zawsze przejrzała nieudolne kłamstwo.
– Jeśli zaraz nie wrócisz, twój mąż zorganizuje wyprawę poszukiwawczą – zażartowała Charlotte.
– W tym miejscu rzeczywiście by jej potrzebował. Dom jest jeszcze większy, niż się spodziewałam. Theresa najwyraźniej zawsze dostaje to, czego pragnie.
Charlotte pokiwała głową.
– Wiedziałam, że Robert świetnie się ustawił, ale nie spodziewałam się, że jest aż tak bogaty. Remont posiadłości będzie kosztował fortunę!
– Podobno jakiś krewny zostawił mu duży spadek. Widziałaś diamentowy naszyjnik Theresy? Słyszałam, że należał do żony pierwszego Worthingtona. Miała go na szyi, kiedy fale wyrzuciły ją na brzeg po katastrofie.
Charlotte skrzywiła się z niesmakiem.
– Obrzydlistwo!
Kara parsknęła śmiechem.
– Wybacz. Kiedy ją zobaczyłam, pomyślałam sobie, że to bardzo intrygujące. Theresa dosłownie kupiła sobie związek z wrakiem. Zawsze miała kompleksy, że jej rodzina nie jest spokrewniona z ocalonymi z katastrofy.
– Pewnie zapłaciła za niego fortunę i dałaby nawet dwa razy tyle, by go zdobyć.
– Bardziej cieszyłabym się jej szczęściem, gdyby nie była taka wredna w liceum.
Charlotte pokiwała głową. Stojąc na czele grupki cheerleaderek, starsza od nich o rok Theresa dosłownie trzęsła całą szkołą. Z kolei jej siostra Pamela była osobistym wrogiem numer jeden Charlotte.
– Możemy już iść? – jęknęła Kara.
– Jasne – odparła Charlotte. – Ale ja się zmywam. Gdyby ktoś o mnie pytał, powiedz, że musiałam pojechać do pacjentki.
Kara westchnęła teatralnie.
– Niech ci będzie, choć wolałabym, żebyś zaczekała. Przegapisz fantastyczny pocałunek.
– Trudno.

* * *
Gdy tylko weszły do domu, Kara włączyła się w rozmowę Colina i jakiejś znajomej pary, więc Charlotte swobodnie prześliznęła się przez tłum i ruszyła ku wyjściu. Drzwi frontowe otworzyły się nagle. Na widok Andrew w szarych wąskich spodniach i białej koszuli wyglądającej spod dopasowanego sportowego płaszcza serce Charlotte zaczęło gwałtownie bić. Wysoki i smukły jak bożek, z burzą złotych włosów i przenikliwym spojrzeniem błękitnych oczu, Andrew zdawał jej się najpiękniejszym mężczyzną, jakiego kiedykolwiek poznała. Gdy się do niej po raz pierwszy odezwał, miała szesnaście lat. Nie mogła uwierzyć w swoje szczęście, kiedy zapytał, czy mogłaby mu pożyczyć ołówek. Od tamtej chwili spędzała całe godziny na ozdobnym kaligrafowaniu jego imienia i wymyślaniu, jak mogłaby „przypadkiem” na niego wpaść.
Andrew był najbardziej rozchwytywanym chłopakiem w liceum i pójście z nim na randkę zdawało się szalonym marzeniem. Charlotte nie była cheerleaderką ani jedną z tych śmiałych, wyuzdanych dziewczyn wciąż otaczających go wianuszkiem. Jednak w trakcie któregoś z „przypadkowych” spotkań zaczęli rozmawiać i Andrew zaprosił ją na spacer po meczu futbolowym. Przez jakiś czas byli nierozłączni. Przy jego boku Charlotte czuła się mądrzejsza, piękniejsza, pewna siebie i szaleńczo zakochana. A potem ziemia zapadła się pod jej stopami i niebiańsko szczęśliwa szesnastolatka stała się smutną, zagubioną osiemnastolatką.
Charlotte patrzyła, jak Andrew sunie korytarzem w objęciach sióstr Kelleher, obdarzających go czułymi uściskami i pocałunkami. Obie były rozwódkami spędzającymi każdy sobotni wieczór w lokalnych barach z nadzieją na upolowanie męża. Najwidoczniej Andrew znajdował się w sferze ich zainteresowań.
Zanim zdążyła zrobić cokolwiek, by uratować go z objęć dwóch harpii, drzwi ponownie się otworzyły. Przez próg wszedł zdecydowanym krokiem Joe Silveira. Miał na sobie czarne spodnie, szarą koszulę i skórzaną kurtkę. Seksowny komendant tak różnił się od Andrew, jak noc od dnia. Włosy miał ciemne i gęste, a cerę oliwkową. Ciemne oczy pod czarnymi brwiami lśniły twardym blaskiem. Był szorstki w obyciu i niezbyt towarzyski. Andrew uwielbiał brylować w tłumie i miał nieco skłonności do plotkowania, za to Joe był skryty i lubił zachowywać myśli dla siebie.
Przez rok zamieszkiwania w Zatoce Aniołów Joe zdobył sobie szacunek mieszkańców, ale też trzymał ich na dystans. Rzadko okazywał uczucia, jednak od czasu do czasu Charlotte dostrzegała namiętność płonącą w jego ciemnych oczach i zastanawiała się, jakim okazałby się mężczyzną, gdyby nie był tak powściągliwy i skryty.
Nie widziała go od kilku tygodni. Wyjechał do Los Angeles tuż po Święcie Dziękczynienia, by czuwać przy chorym ojcu. Charlotte prawie zapomniała, jak atrakcyjnym jest mężczyzną, i teraz na jego widok poczuła łaskotanie w żołądku. Za każdym razem, gdy go spotykała, na policzki wypływał jej zdradziecki rumieniec. Silveira mógłby jej złamać serce.
Powinna była wyjść wcześniej. Zarówno Andrew, jak i Joe rozglądali się wokół, szukając kogoś w tłumie, i Charlotte wiedziała, że to jej szukają. Ktoś nagle krzyknął:
– Minuta do północy!
Miała ochotę zapaść się pod ziemię.
– Trzydzieści sekund!
Andrew i Joe ruszyli w jej stronę. Co teraz? Pocałować jednego i drugiego? Już raz znalazła się pomiędzy dwoma mężczyznami i nie było to jej ulubione wspomnienie.
Odwróciła się i pierzchła w popłochu. Ogromny dom okazał się znakomitym miejscem do ucieczki. Wbiegła schodami na pierwsze piętro i przez chwilę szła prędko korytarzem, gdy nagle wszystkie światła zgasły. Zaskoczone okrzyki i nerwowe chichoty mieszały się z życzeniami noworocznymi i wystrzałami korków od szampana. Co się, u licha, dzieje?
Ktoś minął ją biegiem, trącając w ramię i popychając na ścianę. Nie zdołała dostrzec, kto to, i zdumiała się, w jaki sposób tajemnicza postać była w stanie poruszać się tak prędko w kompletnych ciemnościach.
Zawróciła i trzymając się dłonią ściany, powoli ruszyła ku schodom. Z oddali dobiegał głośny śpiew zgromadzonych gości. Najwyraźniej brak prądu nie zgasił ich humorów. Idąc w stronę hałasów, ujrzała drgające światełka. Ktoś zapalił świece. Z ulgą zeszła ze schodów i przecięła główny korytarz, tylko raz uderzając głową w kinkiet.
Właśnie miała wejść do zatłoczonego salonu, gdy z góry dobiegł ją przeraźliwy krzyk. Minęła chwila, zanim rozbawione towarzystwo usłyszało przeciągający się szloch.
Na szczycie schodów pojawiła się rozczochrana i zapłakana gospodyni.
– To pani Monroe! – krzyknęła. – Ona chyba nie żyje!

Dodaj artykuł do:
(dodano 14.09.13, autor: wanilia)
Dział wszystkie
Tagi: Ogród tajemnic , o Zatoce Aniołów , Barbara Freethy
KOMENTARZE:
Aby dodać komentarz musisz się zalogować
Logowanie
Po zalogowaniu będziesz mieć możliwośc dodawania swojej twórczości, newsów, recenzji, ogłoszeń, brać udział w konkursach, głosować, zbierać punkty... Zapraszamy!
REKLAMA
POLECAMY

NEWSLETTER

Pomóż nam rozwijać IRKĘ i zaprenumeruj nieinwazyjny (wysyłany raz w miesiącu) i bezpłatny e-magazyn.


Jeśli chcesz otrzymywać newsletter, zarejestruj się w IRCE i zaznacz opcję "Chcę otrzymywać newsletter" lub wyślij maila o temacie "NEWSLETTER" na adres: irka(at)irka.com.pl

UTWORY OSTATNIO DODANE
RECENZJE OSTATNIO DODANE
OGŁOSZENIA OSTATNIO DODANE
REKOMENDOWANE PREMIERY
1
Arkadiusz Jakubik
2
Damiano David
3
Eluveitie
4
Sting
5
Elton John & Brandi Carlile
6
The Waterboys
7
Bryan Ferry
8
Turbo
9
Mela Koteluk
10
Anita Lipnicka
1
Korek Bojanowski
2
Mara Tamkovich
3
Michel Hazanavicius
4
Céline Sallette
5
Christopher Landon
6
Neil Boyle, Kirk Hendry
7
Rungano Nyoni
8
Fabrice Du Welz
9
Michał Kondrat
10
Alonso Ruizpalacios
1
Alina Moś
2
Ilaria Lanzino
3
Sebastian Fabijański
4
Anna Kękuś
5
Łukasz Czuj
6
reż. Mariusz Treliński
7
Beth Henley / reż. Jarosław Tumidajski
8
Gabriela Zapolska
9
Marta Abramowicz / reż. Daria Kopiec
10
Opera Krakowska w Krakowie
REKLAMA
ZALINKUJ NAS
Wszelkie prawa zastrzeżone ©, irka.com.pl
grafika: irka.com.pl serwis wykonany przez Jassmedia