Wydawnictwo Drzewo Babel i Instytut Reportażu zapraszają na spotkanie z Kim Thúy, autorką książki "RU", w której opowiada o swojej ucieczce z ogarniętego wojną Wietnamu, w tłumie boat people, o ocaleniu w Kanadzie, o budowaniu życia od nowa i o tym, jak czuje się człowiek wrzucony w całkowicie obcą mu kulturę.
Spotkanie odbędzie się 27. listopada o godzinei 19 w księgarni Wrzenie Świata przy ul. Gałczyńskiego 7 w Warszawie, poprowadzi je Jakub Królikowski, dyrektor Festiwalu Filmowego Pięć Smaków.
Urodzona w Wietnamie Kim Thuy przybyła do Qebecku w wieku 10 lat. Była krawcową, tłumaczką, adwokatem, prowadziła restaurację. Mieszka w Montrealu i zajmuje się pracą literacką.
Ru
Kim Thúy
Tłum. Wiktor Dłuski
Raj i piekło splotły się ze sobą w brzuchu naszego statku. Raj obiecywał zwrot w naszym życiu, nową przyszłość, nową historię. Piekło natomiast rozpościerało przed nami nasze lęki: strach przed piratami, strach przed śmiercią głodową, strach, że nigdy nie dotknie się twardego lądu, strach, że się nie zobaczy więcej twarzy rodziców, siedzących gdzieś tam w półmroku, pośród tych dwóch setek ludzi.
Wietnam ogarnięty wojną widziany oczami dziecka. Ucieczka przez morze w tłumie boat people. Ocalenie w Kanadzie. Budowanie życia od nowa.
Jak czuje się człowiek z konieczności rzucony w całkowicie obcą mu kulturę? Długi czas jest głuchy i niemy, choć przecież wszystko słyszy i potrafi mówić.
Bohaterka w swojej tułaczce przemierza różne światy. Miejsca piekielne, jak przeludniony, otoczony drutem kolczastym i wypełniony cuchnącymi kloacznymi wyziewami obóz dla uchodźców w Malezji. I wysepki szczęśliwości ulotne jak sen. Za jedyną kotwicę ma ulubiony zapach, a za cały majątek walizkę pełną książek. Opowieść osoby uroczej i niewinnej, która wiele przeszła. Opowieść mieszcząca w sobie całą wielkość życia.
Wygnanie jako szansa. Życie jako dar. - „Livres Hebdo”
Opisów niewiele, a przecież – mocne obrazy, odciskające się w umyśle czytelnika. Znakomite wejście do literatury. - „L’Express”
Jej głos dociera do nas natychmiast. Ma ton, ma barwę, zmysłowość, przefiltrowane przez zamiłowanie do szczegółu. - „Le Point”
Urodzona w Wietnamie Kim Thúy przybyła do Quebeku w wieku 10 lat. Jej pierwsza książka Ru została przetłumaczona na 15 języków.
Ru znaczy po francusku „źródełko, mały strumyczek”, a w przenośni – „upływ (łez, krwi, pieniędzy)”, wg słownika Le Robert historique. Po wietnamsku ru znaczy „kołysanka”, „kołysać do snu”.
Fragment książki Ru:
Przyszłam na świat podczas ofensywy Tet, w pierwszych dniach roku Małpy, kiedy rozwieszone przed domami długie łańcuchy petard wybuchały tworząc razem z trzaskiem pistoletów maszynowych polifoniczną muzykę.
Ujrzałam światło dzienne w Sajgonie, kiedy odłamki tych petard rozsypanych na tysiąc okruchów barwiły ziemię na czerwono niczym płatki jakichś ozdobnych kwiatów albo krew dwóch milionów żołnierzy uformowanych w szyki bojowe, rozproszonych po miastach i wsiach rozdartego na dwoje Wietnamu.
Urodziłam się pod kopułą tych niebios ozdobionych ogniami sztucznymi, udekorowanych świetlistymi girlandami, poprzecinanych torami pocisków artyleryjskich i rakiet. Urodziłam się z zadaniem zastąpienia tych, co zginęli. Moje życie miało za obowiązek być dalszym ciągiem życia mojej matki.
Nazywam się Nguyễn An Tịnh, moja matka – Nguyễn An Tĩnh. Moje imię jest zwykłą odmianką jej imienia, bo tylko kropka pod „i” odróżnia mnie, wyodrębnia, odłącza od niej. Byłam jej przedłużeniem, wyrażało się to nawet w znaczeniu mojego imienia. Po wietnamsku jej imię oznacza „spokojne otoczenie”, moje zaś – „spokojne wnętrze”. Tymi imionami, niemal wymiennymi, moja matka potwierdzała, że jestem jej dalszym ciągiem, że będę kontynuowała jej historię.
Historia Wietnamu, ta Historia przez duże H, pokrzyżowała plany mojej matki. Trzydzieści lat temu, zmusiwszy nas do przepłynięcia Zatoki Tajlandzkiej, wyrzuciła znaki diakrytyczne z naszych imion do wody. Pozbawiła też nasze imiona sensu, sprowadzając je do dźwięków zarazem obcych i dziwnych dla francuskiego ucha. A zwłaszcza, kiedy miałam dziesięć lat, odebrała mi rolę naturalnego przedłużenia mojej matki.
***
Zanim nasz statek głęboką nocą podniósł kotwicę przy wybrzeżu Rậch Giá większość pasażerów bała się tylko jednego – komunistów, dlatego uciekali. Ale kiedy otoczył ich, okrążył jednolity błękitny hory zont, strach przemienił się w potwora o stu twarzach, który podcinał nam nogi, nie dawał nam odczuć, jak drętwieją nasze znieruchomiałe mięśnie. Byliśmy zesztywniali w strachu, ze strachu. Już nie zamykaliśmy oczu, kiedy maleństwo o główce pokrytej świerzbem siusiało nam na głowy. Już nie zatykaliśmy nosów, kiedy nasi sąsiedzi rzygali. Byliśmy odrętwiali, uwięzieni między ramionami jednych, nogami drugich i strachem każdego. Byliśmy sparaliżowani.
Historia dziewczynki, która potknęła się idąc po burcie i została pochłonięta przez morze, rozeszła się po cuchnącym wnętrzu statku niczym gaz usypiający lub pobudzający i zamieniła jedyną żarówkę w gwiazdę polarną, a nasiąkłe olejem silnikowym suchary w maślane herbatniki. Ten posmak oleju w gardle, na języku, w głowie usypiał nas przy wtórze kołysanki, śpiewanej przez moją sąsiadkę.
Utwór | Od |
1. Inne historie | gaba |
Utwór | Od |
1. W bezkresie niedoli | ladyfree |
2. było, jest i będzie | ametka |
3. O Tobie | ametka |
4. Świat wokół nas | karolp |
5. Kolekcjonerka (opko) | will |
6. alchemik | adolfszulc |
7. taka zmiana | adolfszulc |
8. T...r | kid_ |
9. przyjemność | izasmolarek |
10. impresja | izasmolarek |
Utwór | Od |
1. Sprzymierzeniec | blackrose |
2. Podaruję Ci | litwin |
3. test gif | amigo |
4. Primavera_AW | annapolis |
5. Melancholia_AW | annapolis |
6. +++ | soida |
7. *** | soida |
8. Góry | amigo |
9. Guitar | amigo |
10. ocean | amigo |
Recenzja | Od |
1. Zielona granica | irka |
2. Tajemnice Joan | wanilia |
3. Twój Vincent | redakcja |
4. "Syn Królowej Śniegu": Nietzscheańska tragedia w świecie baśni | blackrose |
5. Miasto 44 | annatus |
6. "Żywioł. Deepwater Horizon" | annatus |
7. O matko! Umrę... | lu |
8. Subtelność | lu |
9. Mustang | lu |
10. Pokój | martaoniszk |