Zapraszamy do zapoznania się z fragmentem książki „Chwile wieczności”.
Moja siostrzenica
Wyciągam z szafy zimowy płaszcz, wszystko przez to ostre zimne powietrze, które potrafi czasami nadciągnąć nad Paryż. Czyszczę go i wieszam przy drzwiach wejściowych. Siadam w korytarzu i wysyłam Monice wiadomość z adresem Chez Colin. Dodatkowo piszę, że chyba będzie wystarczająco ciepło, by móc usiąść na zewnątrz. Czekając na odpowiedź, siadam w ciemnym korytarzu i wgapiam się w stare futro.
Moja siostra poinformowała mnie dwa dni temu, że jej córka jest na kursie w Paryżu i bardzo chętnie by się ze mną spotkała. Dała mi numer do Moniki z prośbą, bym do niej zadzwoniła. Rzecz jasna się zdziwiłam i zaczęłam protestować, ale Monica koniecznie chciała się ze mną zobaczyć.
Wyobrażałam sobie lunch w Chez Colin i może nawet porządny obiad na Montmartre w miłej restauracji, której nazwy zapomniałam. Ale w każdym razie: gdy zadzwoniłam, to ledwie słyszałam moją siostrzenicę. Wokół niej rozbrzmiewały zmieszane głosy, podzwanianie szkła i jakaś nieokreślona muzyka. Ależ tak, oczywiście, że chciałaby się ze mną spotkać, starała się przekrzyczeć hałasy Monica. Umówiłyśmy się na kawę w Chez Colin, na nic więcej nie miała tym razem czasu, bo program jej kursu był bardzo napięty.
Większa część dnia zeszła mi na przygotowaniach. Mój fryzjer przyszedł wcześnie rano, umył i ułożył mi włosy. Pomógł mi też z makijażem. Przedpołudnie spędziłam na dobieraniu odpowiedniego stroju: jasnych nylonowych pończoch, beżowej plisowanej spódnicy, jasnej szyfonowej bluzki i niebieskiego wełnianego kardiganu.
Takie rzeczy trwają.
Nie da się z tym nic zrobić.
Nie wiem, o czym miałabym rozmawiać z Monicą. Muszę pamiętać, by spytać, co słychać u jej dzieci. Może opowiem jej jakąś historię z Nowego Jorku albo nawet wspomnę o Javiérze. Muszę za wszelką cenę unikać tematu mojego coraz bardziej zawodzącego ciała. Nikt nie jest w stanie na dłuższą metę znieść takiej gadaniny.
Nie wiem, jak długo siedzę w ciemnościach, chyba przysnęłam, ale w pewnym momencie słyszę, że przyszła do mnie wiadomość. Monica pisze, że się rozchorowała i musi odwołać nasze spotkanie. Serdecznie mnie przeprasza, naprawdę się cieszyła na spędzenie ze mną paru chwil.
Dźwigam się powoli. Ciało mam zesztywniałe.
Odwieszam zimowy płaszcz do szafy.
Nieco otumaniona, idę w stronę swojego wygodnego fotela.
Na podłokietniku leży krakers i suszona śliwka.
To nie ma przecież sensu, że czuję się nagle taka opuszczona. Bo kim ja właściwie jestem dla Moniki? Przecież w ogóle nie utrzymujemy ze sobą kontaktu. Jak się przyjeżdża do Paryża, to ma się sto lepszych rzeczy do roboty, niż siedzieć w kawiarni i prowadzić wymuszoną rozmowę ze starą ciotką. Z tego, co się domyślam, Monica ma już pełne ręce roboty z własną matką. I po co, na Boga, ten spisek, w który wciągnęła nas Elisabeth? Gdyby do Paryża przyjechał na kurs jej syn, nigdy by od niego nie oczekiwała, żeby dotrzymywał mi towarzystwa. Nie skazałaby Espena na takie wyrzuty sumienia, na konieczność wynajdowania wymówek, by się ze mną nie spotykać. Espen miałby wolne. Poza tym i tak pokręciłby tylko głową, słysząc propozycję matki.
Resztę dnia spędzam stosunkowo nieruchomo na swoim miejscu przy oknie.
W odświętnym stroju.
No tak.
Ale dość już o tym.
Ambiwalencja
Nie mam za bardzo ochoty kłaść się do łóżka, by spać, a w moim wieku kładę się tylko w tym celu, rzadko mam też ochotę wstawać, choć nie nastawiam budzika, nie muszę robić nic, co wymagałoby ode mnie wysiłku, tak naprawdę to w ogóle nic nie muszę. Mimo wszystko człapię do łóżka, wstydząc się tych banalnych myśli, które narzucają mi się czasem wieczorami. Znikają kolejne dni. Boże drogi.
Żadnych linii prostych
Javiér pisze, że tęskni za domem, za Ménilmontant. W sypialni ma tam taki specjalny stół kreślarski. Opisuje, jak siedzi sobie z rozłożonymi szkicami, opiera plecy na poduszkach i wtedy właśnie życie jest najlepsze. Wyobrażam go sobie w łóżku, przykrytego kołdrą, z siwymi włosami sterczącymi na wszystkie strony. Wyobrażam sobie światło bijące od zniczy na cmentarzu Père Lachaise, sączące się do środka i pełzające po deskach podłogi, bo on tak to właśnie opisuje. Jego dłoń z węglem kreślarskim.
Pytam go, gdzie teraz jest. On odpowiada, że w Wiedniu. „Tak bardzo chciałem się jeszcze raz przejść po Hundertwasserhaus”, pisze. „Hundertwasser i ja mieliśmy dużo identycznych pomysłów. Muszę przyznać: trochę mnie irytuje, że on stał się sławny i bogaty, bo miał taką charyzmę i dość nieskomplikowane przesłanie. Nie skarżę się, nic z tych rzeczy, ale właściwie to wcale go nie lubię. Jeśli mam być szczery, to faceta nie znoszę. Nie pojmuję, dlaczego tak to wygląda. Może jestem zazdrosny. Co za bzdura”.
Potem Javiér twierdzi, że wraca do Paryża za kilka tygodni, ale nie jestem pewna, czy to prawda. Nie należy wierzyć we wszystko, co opowiadają ludzie. Tak tylko mówię.
(…)
Utwór | Od |
1. Inne historie | gaba |
Utwór | Od |
1. W bezkresie niedoli | ladyfree |
2. było, jest i będzie | ametka |
3. O Tobie | ametka |
4. Świat wokół nas | karolp |
5. Kolekcjonerka (opko) | will |
6. alchemik | adolfszulc |
7. taka zmiana | adolfszulc |
8. T...r | kid_ |
9. przyjemność | izasmolarek |
10. impresja | izasmolarek |
Utwór | Od |
1. Sprzymierzeniec | blackrose |
2. Podaruję Ci | litwin |
3. test gif | amigo |
4. Primavera_AW | annapolis |
5. Melancholia_AW | annapolis |
6. +++ | soida |
7. *** | soida |
8. Góry | amigo |
9. Guitar | amigo |
10. ocean | amigo |
Recenzja | Od |
1. Zielona granica | irka |
2. Tajemnice Joan | wanilia |
3. Twój Vincent | redakcja |
4. "Syn Królowej Śniegu": Nietzscheańska tragedia w świecie baśni | blackrose |
5. Miasto 44 | annatus |
6. "Żywioł. Deepwater Horizon" | annatus |
7. O matko! Umrę... | lu |
8. Subtelność | lu |
9. Mustang | lu |
10. Pokój | martaoniszk |