Gorąco zachęcamy do zapoznania się z fragmentem powieści „Spaleni w ogniu”.
Ismael urodził się w najzimniejszym dniu roku. To była środa i nieliczni przechodnie, którzy znaleźli się na ulicy o ósmej wieczorem, myśleli tylko o tym, by jak najszybciej schronić się gdzieś pod dachem. W najzimniejszym dniu roku, a może całej dekady. Jego ojciec był flecistą w Orkiestrze Miejskiej i zawodowym kopistą partytur i nut dla różnych orkiestr. Ponoć Rampal zamówił u niego kopie pięćdziesięciu indywidualnych zapisów nutowych ze swojego naj- częściej grywanego repertuaru, co pozwoliło im żyć przez jakiś czas na całkiem niezłym poziomie. Tak mówią, ale nikt nie mógłby przysiąc z ręką na Biblii. Kiedy Ismael skończył dziesięć lat, jego ojciec nadal był flecistą i kopistą. A pewnego dnia posadził go przed sobą i powiedział, synu mój, musisz wiedzieć, że urodziłeś się z zimna i że przez zimno, które odczuwała, twoja biedna matka, a moja małżonka zachorowała na zapalenie płuc, które niemal nam ją zabrało do nieba. Z twojej winy.
– Ależ, tato… Nie miałem o niczym pojęcia.
– Nie trzeba mieć pojęcia – powiedział ojciec tym przemądrzałym tonem, który pozwalał mu czuć się kimś ważnym – żeby ponosić odpowiedzialność za nieszczęście innych.
Chłopiec przez chwilę się zastanawiał, ze łzami w oczach, i myślał tak intensywnie, że słychać było zgrzytanie śrubek w mózgu. I w końcu powiedział: przecież mama nie umarła z zimna, tato.
– Pod tym względem masz rację: nie umarła z zimna. Ale na zimno cierpiała.
– A ja miałem dziewięć lat, kiedy umarła.
– Dziewięć?
– To było w ubiegłym roku.
– W ubiegłym roku?
– Tak.
– Nieważne, ale odkąd się urodziłeś, stała się taka delikatna, że śmierć była tylko kwestią czasu. I zapamiętaj sobie, że to twoja wina.
Dziesięcioletni chłopiec nie umie ocenić, czy jego ojciec aby nie zwariował. Jedyne, co czuł, to smutek. Więc się rozpłakał. A wtedy ojciec zaczął go strofować, tak, właśnie: tylko tego brakowało, żebyś mi się tu rozbeczał. Co na to powie twoja sąsiadeczka?
– Niech mówi, co chce.
To nie była prawda: spaliłby się ze wstydu, gdyby Leo zobaczyła czy usłyszała, jak on płacze.
Po tej rozmowie w życiu rodzinnym wiele się wydarzyło. Minęło parę miesięcy, parę lat i pewnego dnia ojciec dokonał samookaleczenia palca wskazującego prawej ręki, co uniemożliwiło grę na flecie, a nawet przepisywanie partytur, i oświadczył lekarzowi, że zrobił to, ponieważ robotę miał głęboko w dupie i teraz chciałby odpocząć. A nawet mimochodem insynuował, że wszystkiemu winien jest jego syn, który nie usunął z domu noży. Zanim go umieszczono w domu wariatów, sprawdzono, czy odzyskałby równowagę ducha, wykonując jakąś inną pracę. I pewna mądra głowa wpadła na pomysł, że praca na stacji benzynowej, dzięki temu, że nie wymaga myślenia, to najlepszy sposób na odzyskanie równowagi. A pewnego dnia, kiedy Ismael odkrył zaintrygowany pojawianie się owłosienia na całym ciele i utratę kontroli nad głosem – to ostatnie bardzo go zmartwiło ze względu na Leo, z każdym dniem coraz piękniejszej, bo bał się, żeby nie usłyszała, jak mówi dyszkantem – zdecydował się pójść na stację; ojciec kończył właśnie obsługiwać sfatygowanego, spragnionego paliwa forda; pochłonięty tą pracą trzymał jeszcze wąż w ręce, kiedy zauważył syna; wzruszył ramionami, a ponieważ chłopiec się nie odzywał, sam zapytał, co, u diabła, tu robi, zamiast siedzieć w szkole.
– To nie była moja wina.
– O czym ty do mnie mówisz?
– O śmierci matki. I o wypadku z twoim palcem.
– No, ja wcale nie powiedziałem, że…
– Właśnie że tak mówisz. Jesteś do mnie uprzedzony.
– Ej, spieprzaj stąd.
– Jak sobie życzysz – powiedział chłopiec, ale nie ruszył się z miejsca.
– Aha, niby że taki z ciebie mądrala.
– Tato…
– Wracaj do szkoły, bo cię obleję benzyną. Zobaczysz, jak będziesz spieprzał.
– Tato…
Ojciec wycelował w niego wąż i puścił strumień benzyny na syna, a ten schował się za lśniącym strombergiem wjeżdżającym w tym momencie na stację. Ismael uciekł, nie oglądając się za siebie, i przez cały dzień błąkał się po mieście, pochlipując, a kiedy późnym wieczorem wrócił do domu, zastał tam jakąś panią, bardzo miłą; zapytała go, czy ma na imię Ismael, odpowiedział, że tak. A na to ona, chodzi o to, że twój ojciec…
– Co mu się stało?
– Musieliśmy go zabrać do szpitala.
– On jest szalony. Szalony jak zając wiosną.
– Nie mów tak o nim. On jest chory.
– Chory na szaleństwo. Chciał mnie spalić żywcem.
– Wiemy o tym. Teraz jest na leczeniu, a ty i ja musimy porozmawiać.
– O czym?
– Co mamy z tobą zrobić. O tym musimy…
– Co pani chce powiedzieć?
– Słuchaj, chłopcze… Nie możesz mieszkać sam.
– Od dwóch lat kupuję jedzenie i codziennie gotuję.
– Skąd bierzesz pieniądze?
– Ojciec wkłada je do słoika po cukrze.
– No więc zabierzemy cię do miejsca, gdzie wszystko dostaniesz gotowe.
– Nie chcę iść do więzienia. To mój ojciec jest wariatem.
– Nie, nie, skarbie… – Miła pani roześmiała się. – Nie do więzienia. Będziesz mieszkał z trzema chłopcami i z opiekunem.
– Nie ma mowy, proszę pani.
Tej samej nocy został przedstawiony trzem nie- zainteresowanym nim współmieszkańcom i wychowawcy. Jestem Àlex. Jasne?
W pokoju, do którego go przydzielono, stały dwa łóżka. Drugie zajmował jeden z tych nowych obojętnych kolegów; miał na imię Simó i jak Ismael wywnioskował z obserwacji, spędzał cały dzień na czytaniu i wydaje się, że minęła dobra godzina, zanim się zorientował, że kogoś mu dokwaterowali.
– Cześć – powtórzył Ismael po raz trzeci. Wtedy Simó podniósł wzrok znad książki i wpatrywał się w niego bez słowa, nieskończenie długą chwilę. Po tym sprawdzianie włożył zakładkę, zamknął książkę i odpowiedział mu cześć.
Następnego dnia Simó poinformował go, że jego rodzice są w więzieniu pod fałszywymi zarzutami. A tobie co się stało?
– Mama nie żyje. Umarła z zimna. Dawno temu.
– O cholera. A twój ojciec?
(…)
Utwór | Od |
1. Inne historie | gaba |
Utwór | Od |
1. W bezkresie niedoli | ladyfree |
2. było, jest i będzie | ametka |
3. O Tobie | ametka |
4. Świat wokół nas | karolp |
5. Kolekcjonerka (opko) | will |
6. alchemik | adolfszulc |
7. taka zmiana | adolfszulc |
8. T...r | kid_ |
9. przyjemność | izasmolarek |
10. impresja | izasmolarek |
Utwór | Od |
1. Sprzymierzeniec | blackrose |
2. Podaruję Ci | litwin |
3. test gif | amigo |
4. Primavera_AW | annapolis |
5. Melancholia_AW | annapolis |
6. +++ | soida |
7. *** | soida |
8. Góry | amigo |
9. Guitar | amigo |
10. ocean | amigo |
Recenzja | Od |
1. Zielona granica | irka |
2. Tajemnice Joan | wanilia |
3. Twój Vincent | redakcja |
4. "Syn Królowej Śniegu": Nietzscheańska tragedia w świecie baśni | blackrose |
5. Miasto 44 | annatus |
6. "Żywioł. Deepwater Horizon" | annatus |
7. O matko! Umrę... | lu |
8. Subtelność | lu |
9. Mustang | lu |
10. Pokój | martaoniszk |