Już 22 marca 2023 roku na półki polskich księgarń trafi debiutancka powieść Anouk Herman pt. „Nigdy nie będziesz szło samo”. Poniżej publikujemy fragment wspomnianej książki.
Katuchna
– To… dużo. Dużo informacji naraz. – Katuchna wciąż wlepiała wzrok w ekran, przyglądając się uważnie fotkom klatek piersiowych po mastektomii. Blizny były widoczne, ale widząc je u kogoś na żywo, na basenie czy w szatni, pewnie nie zwróciłaby na nie większej uwagi.
– Wiem – mruknęło Riko przepraszająco, tak jakby naprawdę było mu przykro, że wszystkich tych newsów nie da się skompresować w WinRarze i w jakiś telepatyczny sposób przesłać zdezorientowanej koleżance.
– Wiesz… – zaczęła ostrożnie, bo po raz pierwszy ktoś postanowił oficjalnie poinformować ją o swojej płciowej tożsamości, dodając do tego masę istotnych szczegółów, których jeszcze nie zdążyła przeanalizować – …znam jedną dziewczynę, która była chłopcem…
– Nie, ona zawsze była dziewczyną – wtrąciło się Riko, otwierając na pulpicie kolejne zdjęcie.
– No to dziewczynę, która…
– Której przy urodzeniu źle wpisali w metryce. – Riko uśmiechnęło się szeroko, wyraźnie podekscytowane wszystkimi niedawnymi odkryciami i pobudzone po wypiciu energetyka.
Katuchna otwarła usta, jakby chciała coś powiedzieć, ale zaraz je zamknęła.
– To niezłośliwie – dodało naprędce. – Chcę się nauczyć mówić empatycznie.
– Chyba rozumiem – wybąkała Katuchna, próbując jakoś uporządkować chaos, który narastał jej w głowie. Nigdy nie była zbyt dobra w przetwarzaniu sporych pigułek nowej wiedzy.
– Ale to nie tak, że jesteś zła?
– O co? Nie, nie jestem. – Katuchna przesunęła się na fotelu tak, żeby lepiej widzieć twarz Riko. – Melody, ta dziewczyna, która mieszkała z Sobaką… – Przełknęła głośno ślinę. – Od Łanieczki wiem, że jest trans.
Nie była pewna, czy dobrze robi, outując nieznajomą, ale nie wiedziała, co innego mogłaby powiedzieć.
– Poznasz mnie z nią?
– Jejku. – Katuchna uniosła brwi i podrapała się po poobijanym policzku. – Jeśli tylko ona będzie miała na to ochotę. Wiesz, sytuacja wygląda…
– Tak, sytuacja jest niesprzyjająca. – Riko posłało Katuchnie przepraszające spojrzenie i głośno przełknęło ślinę, pochylając się nad klawiaturą, żeby odpisać komuś na czacie.
W tym momencie z dołu dobiegł ledwie słyszalny odgłos przekręcanego w zamku klucza. Riko znieruchomiało z palcami zawieszonymi nad klawiszami. Nasłuchiwało. Miało na sobie binder, a wcześniej Katuchna pomogła mu upiąć włosy tak, by wyglądały na krótkie. Przez kilkanaście minut eksperymentowali w łazience z makijażem i próbowali przyciemnić niewielki zarost nad górną wargą Riko. Włoski stały się bardziej widoczne. Wszystko to, co chwilę wcześniej wywoływało euforię („patrz, zobacz, to działa, mam wąsy!”), nagle okazało się niebezpieczne. Gdy schody na górę zaskrzypiały, Riko poderwało się z miejsca i rzuciło do drzwi.
– Są zamknięte. – Wciąż siedząca przed komputerem Katuchna zmierzyła Riko niepewnym wzrokiem. – Sprawdzałaś to już. Sprawdzałoś.
Upewniło się, ostrożnie ciągnąc klamkę w dół.
– Zależy mi, żeby się nie dowiedzieli. – Rozpięło koszulę i spróbowało zdjąć z siebie binder. Niepewna, czy dobrze robi, Katuchna podeszła, żeby pomóc. Włożyła palce pod sztywny materiał i dotknęła opuszkami skóry na plecach Riko, które wzdrygnęło się, ale nie zaprotestowało. Pociągnięty w górę binder zrolował się i dziewczyna pomogła mu przeciągnąć ciuch przez głowę. Wierzchem dłoni Riko rozmazało makijaż wokół ust i wyciągnęło z włosów wsuwki. Fale opadły z powrotem na jego ramiona, a chwilę później zostały przygniecione ciężkim wełnianym swetrem. Katuchna odsunęła się o krok, dziwnie zawstydzona, o czym Riko nie mogło wiedzieć, pochłonięte kasowaniem historii przeglądania i zamykaniem opatrzonych hasłem folderów. Czując, że na jej policzki wypełzł niechciany rumieniec, Katuchna zwróciła się twarzą w stronę wejścia do pokoju.
Klamka poruszyła się gwałtownie, jakby ktoś za nią szarpnął, nie spodziewając się, że napotka jakikolwiek opór. Intruz z korytarza westchnął i zapukał.
– Bogusiu, jesteś tam?
Riko rzuciło Katuchnie spojrzenie spod znaku „a nie mówiłom?”.
– Act natural – wymamrotało, przekręcając klucz.
Dziewczyna zamarła na chwilę, po czym zdecydowała się uklęknąć na dywanie i sięgnąć po leżącą na nocnym stoliku książkę. Act natural.
Riko oparło się o framugę (w tym geście nie było za grosz naturalności) i niespiesznie otwarło mamie drzwi.
– Czemu się zamykasz? – spytała kobieta z urazą w głosie, na co jej dziecko, siląc się na wyluzowany ton, odpowiedziało:
– Bo nigdy nie pukasz.
Mama zawahała się przez chwilę, cmoknęła, po czym dała za wygraną.
– Racja – bąknęła.
Katuchna pomyślała, że jej matka nigdy nie przyznałaby jej racji, a już na pewno nie odpuściłaby takiej bezczelności, o jaką pokusiło się Riko.
– Zejdziesz pomóc w przygotowywaniu jedzenia?
Katuchna spojrzała na wiszący na ścianie zegar. Powoli dochodziła czternasta, więc było jeszcze za wcześnie, by przejmować się powrotem, tak przynajmniej zakładała. Przygotowania do świątecznej kolacji w jej domu znowu ograniczyły się w tym roku do minimum, bo przed piątą po południu mama jechała już na nocną zmianę do szpitala. W lodówce chłodziło się prawdopodobnie kilka słoików z zapasami od babci, które będzie mogła sobie odgrzać, zanim włączy film. Ot, cała Wigilia.
Wszystko wskazywało na to, że rodzina Riko kultywowała inne tradycje, bo ton głosu pani Krysianek sugerował, że cały ten świąteczny rytuał miał się właśnie rozpocząć.
– Niech Bogdan idzie. – Riko spojrzało na mamę błagalnym wzrokiem. – Nie widzisz, że mam gościnię?
Drzwi otworzyły się szerzej. Zza nich wyłoniła się starannie uczesana głowa pani Krysianek.
– Ojej, dzień dobry – powiedziała zbita z tropu. – Przepraszam, nie zauważyłam cię.
– Dzień dobry. – Katuchna uśmiechnęła się najszerzej jak potrafiła, aż zapiekło ją rozcięcie na brwi. – Ja mogę się zaraz zebrać.
– Nie, no co ty. – Riko zaprotestowało gwałtownie i odsunęło się z przejścia, tak że jego mama mogła w końcu wsunąć się do pokoju, a nie wyczekująco wisieć nad progiem. – Mamo, to jest Katuchna, moja kumpela z klasy.
– Ta, dla której kupowaliśmy razem książkę? – Pani Krysianek miała proste białe zęby, którymi błysnęła w subtelnym uśmiechu. – Jak to miło. Cudownie cię poznać.
Katuchna podniosła się z dywanu, otrzepała sobie spodnie z białych paprochów i wyciągnęła dłoń w stronę kobiety. Ta ścisnęła ją mocno.
– Mnie również – odparła zawstydzona, czując, że mama Riko przekonała się właśnie, jak bardzo pocą jej się ręce.
– Bogusiu, Kasiu. – Pani Krysianek spojrzała na swoje dziecko, a potem przeniosła wzrok na Katuchnę. – Posiedźcie jeszcze trochę, a potem przyjdźcie do nas na dół, mamy ciasto i miks do zimowej herbaty. Jest też gorąca czekolada. I krokiety.
– Tak, tak. – Riko przewróciło oczami i zrobiło krok do przodu, sygnalizując matce, że pora wynosić się z pokoju. – Wszystko ustalone. Możesz już iść. Pa.
– Skąd ten pośpiech? – Mama zachichotała, nieco sztucznie, bo najwidoczniej nie chciała wyjść na wścibską przy tej obcej nastolatce, która stała napięta jak struna i wciąż wlepiała w nią wzrok. – Dla twoich rodziców to w porządku, że tu jesteś? – spytała, już prawie przekroczywszy próg.
– My nie obchodzimy Wigilii. – To nie było do końca kłamstwo.
– Ach, no tak. – Pani Krysianek pokiwała głową, wciąż stojąc w przejściu, więc Riko lekko popchnęło ją drzwiami, na co ta pogroziła mu palcem. – Pamiętajcie o cieście.
Kiedy wyszła, Riko przekręciło klucz w zamku i oparło się plecami o drzwi.
– Mało brakowało – uśmiechnęło się ulgą, pokazując szparę między jedynkami. – Przyszłaby minutę wcześniej i wszystko by wyszło.
– Serio boisz się im powiedzieć? – Katuchna znacząco spojrzała w stronę wiszącej na ścianie tęczowej flagi. – Wydają się spoko.
– Są okej. – Riko wzruszyło ramionami. – Ale nie na tyle okej. To skomplikowane.
– Ale cię zaakceptowali, tak? – Katuchna już kilka dni wcześniej zobaczyła flagę na zdjęciu, ale nie miała na tyle odwagi, by dociekać, czemu Riko ma ją w pokoju.
– Flagę tak, mnie nie.
Riko znów włączyło komputer, a później usiadło na skraju fotela. Katuchna oparła się o biurko.
– To co sobie myślą? Że masz ją tak dla estetyki? – spytała. Bo to, o co chciała spytać tak naprawdę, wciąż do końca nie przechodziło jej przez gardło. Może to nie było coś, o co się pyta ot tak? Z drugiej strony Riko otwarło się tego popołudnia tak, jak Katuchna nigdy nie byłaby w stanie się otworzyć. Właściwie położyło się na stole i zrobiło sobie skrupulatną wiwisekcję.
– Myślą, że to przejdzie. I że trzeba mi pozwolić się wyszumieć, żebym nie sprawiało im kłopotów.
– A przejdzie?
To było głupie pytanie. Katuchna doskonale o tym wiedziała, ale nie mogła pozwolić, żeby dyskusja tak po prostu ucichła albo przerodziła się w luźną rozmowę o wszystkim i o niczym. Byli właśnie na etapie mówienia sobie najbardziej sekretnych sekretów, więc nie mogła odpuścić, choć sama nie była pewna, dlaczego tak bardzo jej zależy.
– Nie – odpowiedziało pewnie Riko, prostując się na krześle.
– Skąd wiesz? – Kolejne durne pytanie. Tym razem poczuła się zażenowana własną nieporadnością.
– Czuję to.
– Czyli co? Jesteś trans i jesteś…?
– Nie wiem, czy jestem trans. – Riko oparło się ramieniem o biurko. Teraz spoglądało na Katuchnę z dołu i dziewczyna dostrzegła, jak długie są jego rzęsy i jak gęste ma brwi. – Nie wiem nic, mam mętlik w głowie, i nie sprawdziłom jeszcze, czy bycie trans ma jakiś wpływ na orientację.
– A jakiej jesteś orientacji? – Katuchna była pewna, że brzmi jak jakiś irytujący anonim, który wypisuje do osób wrzucających na Tumblra swoje zdjęcia, albo jak jakiś inny rodzaj wścibskiego oblecha z internetu.
– Nie wiem już nic. – Riko spojrzało na nią z malującą się na twarzy bezsilnością. Chyba nie podzielało odczuć Katuchny, na co ta poczuła wyraźną ulgę. – Powiedziałom rodzicom, że wolę dziewczyny, ale potem miałom chłopaka, wprawdzie on był na chwilę, no i tylko się całowaliśmy, ale Bogdan to zobaczył i wygadał się mamie. I przez to wszyscy traktują to jako fazę, taką, która przejdzie, jak spotkam kogoś odpowiedniego. W sensie odpowiedniego faceta. I założę rodzinę. – Słowa „facet” i „rodzina” wypowiedziało tak, jakby mówiło o naprawdę ohydnym karaluchu.
– Okropne – mruknęła Katuchna, krzywiąc się lekko. – Okropne, że naszym starym tak zależy, żebyśmy kiedyś mieli dzieci. – Nie była pewna, czy jej mamie też zależy i czy w ogóle myśli o takich sprawach w kontekście swojej córki, ale poczucie wspólnoty, które wytworzyło się już między nią a Riko, wciąż wydawało się dziwnie kruche i wymagające podtrzymania.
Utwór | Od |
1. Inne historie | gaba |
Utwór | Od |
1. W bezkresie niedoli | ladyfree |
2. było, jest i będzie | ametka |
3. O Tobie | ametka |
4. Świat wokół nas | karolp |
5. Kolekcjonerka (opko) | will |
6. alchemik | adolfszulc |
7. taka zmiana | adolfszulc |
8. T...r | kid_ |
9. przyjemność | izasmolarek |
10. impresja | izasmolarek |
Utwór | Od |
1. Sprzymierzeniec | blackrose |
2. Podaruję Ci | litwin |
3. test gif | amigo |
4. Primavera_AW | annapolis |
5. Melancholia_AW | annapolis |
6. +++ | soida |
7. *** | soida |
8. Góry | amigo |
9. Guitar | amigo |
10. ocean | amigo |
Recenzja | Od |
1. Zielona granica | irka |
2. Tajemnice Joan | wanilia |
3. Twój Vincent | redakcja |
4. "Syn Królowej Śniegu": Nietzscheańska tragedia w świecie baśni | blackrose |
5. Miasto 44 | annatus |
6. "Żywioł. Deepwater Horizon" | annatus |
7. O matko! Umrę... | lu |
8. Subtelność | lu |
9. Mustang | lu |
10. Pokój | martaoniszk |