Prezentujemy fragment powieści "Półmistrz" Mariusza Czubaja.
Ledwo Abramowski wyciągnął się na sofie, usłyszał pukanie do drzwi. Była w tym stukaniu pewna natarczywość, wstał więc szybciej, niż zwykł to robić.
W progu stał podporucznik Kałuża. Jego twarz była kredowobiała.
– Przepraszam, że przeszkadzam – głos mu drżał – ale… ale zdarzyło się… Zdarzyło się coś poważnego.
Abramowski gestem zaprosił go do środka. Senność, którą zwykł odczuwać po posiłkach, w jednej chwili ustąpiła.
Kałuża stał bez ruchu.
– Kapitan prosi, aby się pan zjawił.
– Ja? Gdzie?
– Tak. Pan. I to bezzwłocznie. – Uznawszy, że wydał rozkaz, oficer odwrócił się na pięcie.
Nie powiedział nic więcej, Abramowski zaś czuł, że nie należy o nic dopytywać. Pomyślał jedynie, że przeczucia się sprawdzają. Już podczas śniadania spodziewał się, że tego dnia coś się wydarzy.
Szli korytarzem, a on z każdym krokiem nabierał pewności, dokąd idą.
Podporucznik otworzył drzwi kabiny.
Pierwsze, co zobaczył Abramowski, to sylwetkę w mundurze. Mężczyzna odwrócił się. Był starszy od niego, i to znacznie. Szczupły, z wysokim czołem, resztkami siwizny na skroniach i starannie przystrzyżonym wąsem. Oraz oczami, które nie pozostawiały wątpliwości, kim jest. Nawet gdyby nie miał na sobie munduru, wzrok i postawa mówiłyby, że na tym statku jest pierwszy po Bogu.
Przedstawił się. Kapitan Eustazy Rozwadowski.
A potem bez słowa się odsunął.
Na dywanie leżało ciało. Z rozrzuconymi na boki rękami. Rozchełstaną koszulą, spod której wystawała włochata pierś. Z nogami, które ułożyły się tak, że przypominały romb. Wierzchołek tej figury zdobiły buty. Jeden całkiem zwykły, drugi o bardzo grubej podeszwie. (…)
Abramowski popatrzył na pierwszego po Bogu.
– Proszę mi wybaczyć, kapitanie… Z jakich powodów zostałem tu przez pana zawezwany? Nie jestem policjantem, detektywem, lekarzem też nie… Zresztą lekarz na nic by się tu zdał…
Eustazy Rozwadowski przez chwilę zwlekał z odpowiedzią.
– Krótko przed rejsem dostałem pewną informację… Nie mogę zdradzić szczegółów, powiem jedynie, że była o najwyższym stopniu poufności. Wynikało z niej, że naszym transatlantykiem będzie płynął ktoś… Powiedzmy, że ktoś szczególny… Padło pańskie nazwisko. I gdyby podczas rejsu zdarzyło się coś o… tak, chyba tak to ujęto… o wysokim stopniu niezwykłości, mam pana zawiadomić i udzielić niezbędnej pomocy… A nawet wszelkiej pomocy.
Kapitan mówił, a twarz Abramowskiemu tężała. Nie taka była umowa. Nikt na tym statku nie miał prawa wiedzieć, kim jest. Do Argentyny płynął po prostu jeszcze jeden pasażer i nikt więcej. Tymczasem ktoś wykazał się niepotrzebną zapobiegliwością. I miał zdecydowanie zbyt długi język.
(…)
Utwór | Od |
1. Inne historie | gaba |
Utwór | Od |
1. W bezkresie niedoli | ladyfree |
2. było, jest i będzie | ametka |
3. O Tobie | ametka |
4. Świat wokół nas | karolp |
5. Kolekcjonerka (opko) | will |
6. alchemik | adolfszulc |
7. taka zmiana | adolfszulc |
8. T...r | kid_ |
9. przyjemność | izasmolarek |
10. impresja | izasmolarek |
Utwór | Od |
1. Sprzymierzeniec | blackrose |
2. Podaruję Ci | litwin |
3. test gif | amigo |
4. Primavera_AW | annapolis |
5. Melancholia_AW | annapolis |
6. +++ | soida |
7. *** | soida |
8. Góry | amigo |
9. Guitar | amigo |
10. ocean | amigo |
Recenzja | Od |
1. Zielona granica | irka |
2. Tajemnice Joan | wanilia |
3. Twój Vincent | redakcja |
4. "Syn Królowej Śniegu": Nietzscheańska tragedia w świecie baśni | blackrose |
5. Miasto 44 | annatus |
6. "Żywioł. Deepwater Horizon" | annatus |
7. O matko! Umrę... | lu |
8. Subtelność | lu |
9. Mustang | lu |
10. Pokój | martaoniszk |