Ludzie i anioły we Współczesnym

Współczesna rosyjska komedia "Ludzie i anioły" napisana przez Wiktora Szenderowicza jest z powodzeniem wystawiana i głośno przez widzów oklaskiwana w Teatrze Współczesnym. Najbliższe spektakle już 21, 22, 23 lutego. Nie przegapcie tego.

Akcja rozgrywa się w mieszkaniu zamożnego moskiewskiego biznesmena Iwana Paszkina (Sławomir Orzechowski), do którego puka niezapowiedziany gość (Andrzej Zieliński). Okazuje się, że to Anioł Śmierci przyszedł zabrać Rosjanina na tamten świat. Szkopuł w tym, że Paszkin absolutnie nie jest gotowy do podróży... Spektakl wyreżyserował specjalista od komediowego repertuaru Wojciech Adamczyk.

Nocą w mieszkaniu Iwana Paszkina, moskiewskiego biznesmena, pojawia się nieoczekiwanie tajemniczy gość. Jego wiedza o prywatnym życiu gospodarza i jego intymnych szczegółach ( w większości niezbyt pochlebnych) jest imponująca a zarazem przerażająca , bo celem wizyty okazuje się załatwienie formalności koniecznych do przeniesienia biznesmena... na tamten świat.

"Ludzie i anioły" to doskonale napisana komedia, obfitująca w nieoczekiwane, nierzadko komiczne zwroty akcji i jak każda inteligentna zabawa, nie pozbawiona jest poważnych refleksji.

Wiktor Szenderowicz (rocznik 1958) jest satyrykiem, scenarzystą i reżyserem, znanym z wnikliwej i ciętej krytyki rosyjskich elit.

Wiktor Szenderowicz

LUDZIE I ANIOŁY

(Dwa angieła, czetyrie czełowieka)
Komedia

Przekład:
JERZY CZECH

FELIKS WARSZAWSKI 2008/2009

NAGRODA DLA:
ANDRZEJA ZIELIŃSKIEGO

NOMINACJE DLA:

SŁAWOMIRA ORZECHOWSKIEGO

Osoby:
Iwan Paszkin, człowiek - SŁAWOMIR ORZECHOWSKI
Niejaki Stroncyłow - ANDRZEJ ZIELIŃSKI
Notariusz - ZBIGNIEW SUSZYŃSKI
Lekarz - LEON CHAREWICZ
Sanitariusz - MICHAŁ PIELA
Likwidator - JANUSZ R.NOWICKI

Reżyseria:
WOJCIECH ADAMCZYK

Scenografia:
MARCIN STAJEWSKI

Premiera: 4 kwietnia 2009.

PRZEDSTAWIENIE TRWA 1 GODZ. 50 MIN., 1 PRZERWA.

Recenzje

Załgany anioł

Bez Sławomira Orzechowskiego i Andrzeja Zielińskiego "Ludzie i anioły" w Teatrze Współczesnym byłyby tylko zabawną tragifarsą z życia współczesnej Rosji. Dzięki aktorom stają się kursem mistrzowskim.

Wiktor Szenderowicz jest w Rosji znaną postacią. Świetny satyryk, który ostrze swoich utworów wymierza we władzę, zdecydowany płacić za to konieczną cenę. "Ludzie i anioły" są najbardziej znaną z jego komedii i zasługują na swoją sławę. Pisarz objawia w niej talent obserwatora, udowadnia, że gdy chodzi o poczuciu absurdu ludzkiej egzystencji, może uważać się za spadkobiercę Oberiutów, uważnie przeczytał też Gogola i Bułhakowa. Utwór jest przy tym rzeczywiście jadowity. Szenderowicz nie ma złudzeń co do moralnej kondycji swych rodaków. Rosja znalazła się na dnie, bo i rządzący, i rządzeni to pożałowania godne kanalie. Nie wydobędzie się z niego pewnie nigdy, ale nie warto załamywać rąk. Przynajmniej z obserwacji tego stanu rzeczy mogą powstawać niezłe kawałki dla teatru - zdaje się mówić autor "Ludzi i aniołów". Do niejakiego Paszkina (Sławomir Orzechowski), osobnika, jakich w Moskwie miliony, przychodzi niejaki Stroncyłow (Andrzej Zieliński), z pozoru wzór urzędasa służbisty. Za chwilę okaże się, że tajemniczy gość nie reprezentuje żadnej ziemskiej instytucji, ale samego Szefa i ma Paszkina przygotować do drogi na tamten świat. Ten jednak nie zamierza rozstawać się z życiem, więc użyje całego swego cwaniactwa, by funkcjonariusza Nieba przechytrzyć. Po drodze okaże się jeszcze, że anioł lubi wypić i ukrywa ciemne sprawki. Jest dokładnie taki, na jakiego Paszkin - a wraz z nim Rosja - zasłużyli. "Ludzie i anioły" to sztuka bardzo zabawna, świetnie skonstruowana, a na dodatek przez Jerzego Czecha doskonale przełożona. Tyle że Szenderowiczowi udał się pomysł na tekst i lwia część dialogów. Gorzej z poprowadzeniem fabuły i motywacjami bohaterów, które dość szybko stają się oczywiste. To wystarczy, aby dostarczyć teatrowi bardzo przyzwoity "repertuar", ale nie ma mowy o czymś więcej. Tymczasem w Teatrze Współczesnym powstało przedstawienie przewyższające literaturę, a zbudowane wyłącznie z niepowszedniego aktorstwa. Kunszt Sławomira Orzechowskiego i Andrzeja Zielińskiego przenosi spektakl Wojciecha Adamczyka na wyższy poziom - staje się lekcją zawodowstwa na każdym poziomie budowania roli. Ruch wspiera słowa, uzupełnia je gest, dochodzi plastyka twarzy. Kiedy się patrzy na Orzechowskiego i Zielińskiego, zdaje się, że nie można inaczej - role zrosły się z nimi jak druga skóra. Orzechowski daje swojemu Paszkinowi drobne kroczki, przymilny uśmiech i uniżony ton wszystkich cwaniaków, którzy niespodziewanie znaleźli się w opresji. Gotów na każdy układ, byle uratować skórę. Gdy okazuje się to możliwe, przechodzi do ataku. I wtedy śmiech zastyga na ustach, bo Paszkin wcale nie jest już śmiesznie bezbronny. Załgany anioł Andrzeja Zielińskiego idzie w przeciwnym kierunku. Z początku sztywny, wraz z kolejnymi kieliszkami poluzowuje krawat. Pod koniec zaś okaże się, że jest zrobiony z takiej samej gliny jak Paszkin. Warszawskie przedstawienie pozwala obu polubić, ale nie zmienia to wcale niewesołej konkluzji, że tak naprawdę lubić ich nie ma za co.

I jeszcze jedno. Dzięki Orzechowskiemu i Zielińskiemu, którzy przez dwie godziny nie schodzą ze sceny i cały czas ze sobą rozmawiają, widowisko we Współczesnym przypomina, czym może być dialog w teatrze. Sztuka konwersacji to dziś dziedzina raczej zapomniana, a i mistrzów w niej mamy niewielu. Sławomir Orzechowski i Andrzej Zieliński należą do nich ponad wszelką wątpliwość.

Jacek Wakar, Dziennik - Kultura nr 85, 10.IV.2009.


Boskie szwindle ziemskiej władzy

Gorzka komedia "Ludzie i anioły" ukazuje spustoszenia dokonywane w ludzkich duszach przez rosyjskich satrapów.

Warszawski Teatr Współczesny od lat niezmiennie utrzymuje wysoki poziom. Wpadki zdarzają się tu rzadko, a cały repertuar nosi stempel solidnej artystycznej roboty.

Dodatkową zachętą, aby wybrać się na "Ludzi i aniołów", jest osoba tłumacza Jerzego Czecha. Nieomylny instynkt sprawia, że przyswaja on polszczyźnie najwartościowsze rosyjskie utwory sceniczne, choćby Nikołaja Kolady. Szenderowicz to urodzony w 1958 r. satyryk, scenarzysta i reżyser, który w swojej smutnej komedii dał dobrze zakotwiczoną w rosyjskiej tradycji literackiej (Gogol, Dostojewski, Bułhakow) opowieść o człowieku w sytuacji granicznej.

Nocną porą do drzwi luksusowego moskiewskiego mieszkania Iwana Paszkina (Sławomir Orzechowski) zapukał Niejaki Stroncyłow (Andrzej Zieliński). Okazał się on wysłannikiem z zaświatów, przed którym Iwanowi przyjdzie nieoczekiwanie zdać sprawę ze swego pogmatwanego i mało chwalebnego życia, które właśnie dobiega kresu. Matactwa i kłamstwa gospodarza nie zdały się na nic, gdyż nowo przybyły znał najintymniejsze i kompromitujące szczegóły jego biografii.

"Najpierw nauczcie się po sobie spuszczać wodę" - powie Iwanowi, który w młodości gorliwie umacniał komunistyczny system donosami na kolegów. Dziś ten świeżo upieczony biznesmen i nawrócony chrześcijanin będzie ratował własną skórę, proponując, aby w zamian za niego przybysz zabrał któregoś z sąsiadów, uciążliwych - jego zdaniem - dla otoczenia.

Nieoczekiwany gość po kilku kieliszkach alkoholu przyzna się przed Iwanem, że spełnia swą powinność jako pokutę. Karę za czelność zmylenia niebiańskich służb specjalnych i wdarcia się do apartamentów Stwórcy. Tam odważył się wyjawić Mu swoje przemyślenia o sprawniejszym zarządzaniu naszą planetą, za co został strącony na samo dno, czyli do Moskwy. Kombinator Iwan nie byłby sobą, gdyby tej wiedzy natychmiast nie wykorzystał.

Komedia Szenderowicza sprawia, że śmiech często więźnie nam w gardle. Zwłaszcza wówczas - i to największa zaleta tej sztuki - gdy poczynania boskich administratorów łudząco zaczynają przypominać układ stosunków panujących na naszym padole. Ot, zdałoby się, że autorowi wywodzącemu się spod tej akurat szerokości geograficznej łatwiej krytykować władze boskie niż ziemskie (konkretnie: kremlowskie).

Reżyser Wojciech Adamczyk jako specjalista od komedii świetnie wydobył wszelkie niuanse tej wielowarstwowej metaforycznej opowieści. Pomogli mu w tym doskonali główni wykonawcy. Pozornie rozchełstany, znerwicowany, cyniczny gracz Iwan Sławomira Orzechowskiego skontrastowany został z nieskazitelnie eleganckim, acz nie do końca uczciwym zbłąkanym aniołem - Andrzejem Zielińskim. Już choćby dla gry tego koncertowego tandemu warto wybrać się na przedstawienie. Pokazujące, że matactwa władzy prędzej czy później obrócą się przeciw niej samej. Bez względu na system.

Janusz R. Kowalczyk, Rzeczpospolita, 11.IV.2009.

 

Anioł, kurde, nie ma lekko!

No bo tak: od zarania świata ludziska plenią się (zgodnie z boską dyrektywą: "idźcie i rozmnażajcie się") bez opamiętania. Ogarnąć toto, zewidencjonować całe to tałatajstwo z wieku na wiek coraz trudniej. Na dodatek w tym mutującym bez ustanku galimatiasie wyznań, wiar, pączkujących schizm i sekt, połapać się potrafi już mało kto. Skaranie boskie! Skaranie czy też pokaranie dla aniołów zwłaszcza, wyrobników Szafarni Pańskiej na tym ziemskim łez padole. Bo nieuświadomionym trzeba wiedzieć, że ów anioł "ziemski" (gatunek osobny) to - bynajmniej - nie facecik ze skrzydłami, bujający gdzieś w obłokach, lub skrzydłacz z monideł w złoconych ramkach za szkłem. Anioł "ziemski" to najzwyklejsza (różnych specjalizacji) urzędniczyna (bezskrzydła niestetyż!) na etacie niebieskim. Jeszcze jedno wyjaśnienie - co do tzw. aniołów upadłych. To nie do końca tak, że wszyscy upadli bracia anielscy stali się "z automatu" sługusami Lucyfera w czeluściach piekielnych. Sporą ich rzeszę delegowano do "karnych kompanii", by - na naszej, nomen omen, błękitnej planecie - zawiadywali i administrowali - aż do momentu Sądu Ostatecznego - migracjami zasobów ludzkich między życiem a "życiem po życiu". Taka robota to trud sromotny a mało przyjemny, że nie daj Bóg! Ale ktoś przecież robotę tę odwalać musi...

Moskwa, rok 2009. Późna noc. W swoim mieszkaniu (niewąski metraż!) z widokiem na wieżowce, kremlowską wieżę Spasską i cerkiewne kopuły Iwan Paszkin (rocznik 1954), pracownik firmy handlującej karmą dla psów, słuchając radia telefonuje do kumpla. Beszta go, że wziął cenową ofertę z gazety, a nie z internetu ("Jeśli nie masz strony, to jesteś zgubiony!") - gdzie taniej. Dzwonek do drzwi. Słyszalny głosik sugeruje wizytę znajomej Iwana. Po ich otwarciu jednak do mieszkania bezpardonowo wkracza Niejaki Stroncyłow. Za powód podaje spis powszechny,. Mimo oporu i protestów, "pacyfikuje" gospodarza. Wie o nim wszystko. Detalicznie. Od dziecięctwa po dorosłość. Nie ma przeproś! - Iwan musi się poddać. Czemu? Tajemniczy gość, nie grzeszący anielską cierpliwością, przybył dopełnić ewidencji niebieskiej, gdyż Iwan ma się jeszcze przed świtem zbierać - przyszła na niego kryska! Będzie istniał nadal, w bliżej nieokreślonej "poczekalni", ale "jak plik w komputerze - spakowany".

Pęka początkowo Iwan. Kaja się, usprawiedliwia - spocony jak mysz - przyznaje do win, błaga o prolongatę daty finalizującej jego w sumie lichy żywot. Negocjuje, pertraktuje, sugeruje "podmianę" w kwestionariuszu - byle ujść cało. Anioł (bo wychodzi na jaw, że - strącony z wyżyn - Stroncyłow to "ziemski" anioł) jest niewzruszony. W głębokiej pogardzie ma swoje podłe zajęcie, gardzi en block ludzkością. On i jemu podobni muszą zasuwać, wyręczając Szefa, ponieważ "sam Pan Bóg od dawna już nic nie robi. Jest rozczarowany do tego stopnia, że mówi: - Szkoda fatygi!" Chciał - powiada Stroncyłow - "uduchowić materię, a materia wymknęła się spod kontroli". Powstał totalny bałagan (określany dosadniejszym słowem na b...). A "ziemskie" anioły mają za zadanie jakoś sobie z tym b... poradzić. Jednak anioł nie ma lekko. Jest w Rosji. Pękają kolejno - butelka ormiańskiego Araratu, szampan Igristoje, na wykończeniu jest butelczyna Stolicznej... Języki się plączą, sytuacja komplikuje się i gmatwa... Od obfitości promili aniołowi omalże nie pęka głowa, rąbnięta na dokładkę niemałą patelnią...

Sztuka Szenderowicza napisana jest jako utwór na duet męski z męskim kwartetem w tle. Reżyser spektaklu we Współczesnym, Wojciech Adamczyk, zafundował nam duet "Czysty Wyborowy".

Sławomir Orzechowski lepi postać Iwana Paszkina ze strzępków gestu i słów na tyle udatnie, że "gotowiśmy odpuścić mu jego winy" i słabostki. Jest po ludzku ludzki, jest "podobny bliźniemu swemu", jest z nas. Czy nie bywamy czasem, jak on, żałośni? Jak on, zagubieni? Jak on, zdziwieni poniewczasie beztroską swą i niefrasobliwością? Jak on, przestraszeni? Jak on, skłonni do egoistycznej podłości - do kupczenia innymi, byle nasze na wierzchu? Jak on rozdygotani, czepiający się kurczowo ostatniej szansy? Jak on, rozmazani, zaflikani, rozczłapani? Jak on wreszcie - tragikomiczni, heroiczni i... nieoczekiwanie - zwycięscy? Postać w odcieniach obrzydliwych, a ciepłych, lepkich, a nie odrażających... Antybohater nie do naśladowania, ale którego trudno nie zaakceptować. Trudno odrzucić. Zaprawdę, powiadam wam: - dobra rola.

Stroncyłow Andrzeja Zielińskiego (anioł "chcący poprawić funkcjonowanie administracji niebieskiej w ramach systemu", najwyraźniej niedoceniony i "strącony na ziemię w standardowym trybie") to solidnie zmalowany portrecik odrobinę cynika, ociupinkę geszefciarza, przetrwalnikowego indywiduum - nie całkiem już anioła, a nie całkiem jeszcze człowieka. Zblazowanego urzędasa, co to "stosownie do formularza", ale na boku też by chętnie coś upichcił dla siebie. Spryciula naszego kochanego, który od "znienawidzonej" ludzkości nie omieszkał przyswoić cech niezaprzeczalnie przydatnych, acz powszechnie (przynajmniej oficjalnie!) napiętnowanych. Jakiż to ludzki anioł! I golnąć potrafi, że ho, ho! Zieliński zrazu irytuje timbrem głosu (tożsamym z flegmatycznym Fomą Fomiczem), ale potem rozkręca się, ujawnia żywioł (piękne tyradki o zagmatwanych "układach" niebieskich) i "poszłyyy konie po betonie"! (moskiewskim). Tego wrednego anioła można - dzięki Zielińskiemu - zrozumieć. A od zrozumienia do polubienia jeden krok, czyli - jak mawiają Rosjanie - rukoj podat'... Dlatego ściskam grabę, Panie Andrzeju.

Pozostały aktorski kwartet niczego sobie. Niczego sobie zarzucić nie powinien ani Zbigniew Suszyński (lekko demoniczny, skory do użycia środków radykalnych Notariusz), ani Janusz R.Nowicki (ciekawie przyodziany Anioł Likwidator, z zaczątkami sklerozy, zmęczony i marzący o emeryturze), ani Leon Charewicz (rzeczowy Lekarz) czy Michał Piela (Sanitariusz symbolizujący posturą imperialistyczną potęgę Wiecznej Rusi). "Ludziom i Aniołom" wróżę na deskach Współczesnego długi żywot. Na marginesie, scena przy Mokotowskiej unaocznia pewien paradoks - niby interesy Polaków z Rosjanami w skali ogólnej nie idą najlepiej, a przecież "na odcinku sztuki" rzecz ma się jakoś inaczej. Import autorów rosyjskich utrzymuje się w cenie i profituje publicznością wygniatającą fotele w polskich teatrach. Współczesny jest tej tendencji znakomitym przykładem. W foyer plakaty sztuk granych i będących w repertuarze: Braci Priesniakow, Kuroczkina. Teraz zaś Szenderowicz. Wspomnę też o Dostojewskim. Nie wspomnę o innych teatrach, wystarczy zajrzeć do repertuarów. Znamienne... Mniej uwrażliwieniśmy od Rosjan, mniej literacko zdolni?

W programie do spektaklu (rodzaj małego leksykonu o anielsko-ludzkich stosunkach dyplomatycznych na przestrzeni dziejów) cytat z "Prób" Michela de Montaigne: "Czyżbyście myśleli, że nigdy nie zajdziecie tam, gdzieście szli bez przerwy? Wszak nie ma drogi, która by nie miała swego kresu." Aniołowie, jacykolwiek by byli, nie mają z nami lekko. Bądźmy przygotowani, by - w razie czego, gdy nas odwiedzą - pogadać z nimi po ludzku. Być może zrozumieją, że nie każdemu w danej chwili spieszno nawet do nieba. Mimo że, podobno, grywa tam na koncertach co sobota Louis Armstrong.

Krzysztof Rozner, www.kulturalna.warszawa.pl, 19.IV.2004.

 

Nowe wcielenie Polikarpa

Historia stara jak świat, czyli oswajanie ze śmiercią. Do pewnego obywatela rosyjskiego, trudniącego się handlem karmą dla psów, przybywa wysłannik, mający przygotować go do odejścia. Rosyjski satyryk Wiktor Szenderowicz obiera lekką formę komediową dla swej wartkiej przypowieści o trudnościach rozstawania się z tym światem, dostarczając aktorom znakomitego materiału do grania - wykorzystują to znakomicie Sławomir Orzechowski jako Iwan Paszkin, przeciętny człowiek z grzeszkami na sumieniu, który szuka sposobu ocalenia, i Andrzej Zieliński jako Upadły Anioł (ależ cierpi, kiedy rozpija butelkę koniaku!), też w nie lada kłopocie, bo popadł w niebiańską niełaskę. Tekst idzie wartko, trochę tylko wzbogacony o aluzje do współczesnej Rosji (i nie tylko), a publiczność bawi się wyśmienicie. Choć całość napisana została z przymrużeniem oka, aktorzy na szczęście nie mrugają, dzięki czemu gwarantują widzom dwie godziny zabawy z odrobiną goryczki w tle. Najśmieszniejsza dzisiaj sztuka w stolicy, zgrabne współczesne przetworzenie średniowiecznej "Rozmowy Mistrza Polikarpa ze Śmiercią".

Tomasz Miłkowski, Przegląd nr 19, 17-18.V.2009.

 

Źródło: Teatr Współczesny

Dodaj artykuł do:
(dodano 14.02.12, autor: wanilia)
Tagi: Ludzie i anioły, Teatr Współczesny, teatr
KOMENTARZE:
Aby dodać komentarz musisz się zalogować
Logowanie
Po zalogowaniu będziesz mieć możliwośc dodawania swojej twórczości, newsów, recenzji, ogłoszeń, brać udział w konkursach, głosować, zbierać punkty... Zapraszamy!
REKLAMA
POLECAMY

NEWSLETTER

Pomóż nam rozwijać IRKĘ i zaprenumeruj nieinwazyjny (wysyłany raz w miesiącu) i bezpłatny e-magazyn.


Jeśli chcesz otrzymywać newsletter, zarejestruj się w IRCE i zaznacz opcję "Chcę otrzymywać newsletter" lub wyślij maila o temacie "NEWSLETTER" na adres: irka(at)irka.com.pl

UTWORY OSTATNIO DODANE
RECENZJE OSTATNIO DODANE
OGŁOSZENIA OSTATNIO DODANE
REKOMENDOWANE PREMIERY
1
Damiano David
2
Arkadiusz Jakubik
3
Eluveitie
4
Sting
5
Elton John & Brandi Carlile
6
Anita Lipnicka
7
The Waterboys
8
Bryan Ferry
9
Mela Koteluk
10
Turbo
1
Korek Bojanowski
2
Mara Tamkovich
3
Michel Hazanavicius
4
Céline Sallette
5
Christopher Landon
6
Neil Boyle, Kirk Hendry
7
Rungano Nyoni
8
Fabrice Du Welz
9
Michał Kondrat
10
Alonso Ruizpalacios
1
Alina Moś
2
Ilaria Lanzino
3
Sebastian Fabijański
4
Anna Kękuś
5
Łukasz Czuj
6
reż. Mariusz Treliński
7
Beth Henley / reż. Jarosław Tumidajski
8
Gabriela Zapolska
9
Marta Abramowicz / reż. Daria Kopiec
10
Opera Krakowska w Krakowie
REKLAMA
ZALINKUJ NAS
Wszelkie prawa zastrzeżone ©, irka.com.pl
grafika: irka.com.pl serwis wykonany przez Jassmedia