Teatr Współczesny informuje, że weekendowy spektakl „Mimo wszystko” (11 i 12.04) obchodzi w tym roku dziesięciolecie na naszej scenie.
John Murrell
„MIMO WSZYSTKO”
(Memoir)
Przekład : Mira Michałowska, Irena Szymańska
Reżyseria : Waldemar Śmigasiewicz
Scenografia: Maciej Preyer
Muzyka: Krzesimir Dębski
Premiera odbyła się w 2005 r.
Obsada: Maja Komorowska - Sarah Bernhardt
Wiesław Komasa – Pitou
„Mimo wszystko” – to była dewiza życiowa francuskiej aktorki, Sary Bernhardt, legendy teatru z przełomu XIX i XX wieku, gwiazdy o randze światowej, zwanej przez wielbicieli „boską”.
Kanadyjski dramaturg przedstawił wielką aktorkę u schyłku życia; z pomocą zaufanego sekretarza spisuje ona, uzupełnia i koryguje wspomnienia, przeprowadzając swego rodzaju rachunek sumienia.
A ponieważ osobowość miała niezwykłą, a życie burzliwe i nadzwyczaj barwne...
Przedstawienie trwa 1 godz. 30 min – 1 przerwa
Bilety w cenie: 30 i 40 zł.
Fragment recenzji:
[...] Być może teatr jest światem, ale w tym spektaklu teatr jest przede wszystkim Mają Komorowską. Czy był gdzieś w tle reżyser, czy byli inni aktorzy? Przecież nawet biedny Pitou jest tylko pretekstem, by ona - wielka aktorka - mogła wobec niego rozpędzić swą wyobraźnię. A właściwie wyobraźnię obu aktorek, gdyż rola Komorowskiej balansuje na granicy osobistego wyznania.
Jej Bernhardt to kobieta pełna skrajności, nieprzewidywalna. Ma świadomość nieustającej gry, więc co chwilę zmienia rytm i wybucha nowym skojarzeniem. W tych ogromnych, otwartych szeroko oczach tłoczą się niezliczone historie, które trzeba natychmiast pochwycić, spisać, ocalić. Dlatego, dyktując wspomnienia, napręża się cała, szamoce, drży z napięcia, z obawy przed uciekającym czasem. I nagle przerywa ze śmiechem, by posłać wiernemu pomocnikowi uśmiech łaskawej królowej albo podrażnić go łobuzerskim żartem. Mówi o śmierci słowami wzniosłych klasyków, a jednocześnie drwi ze swego pokracznego partnera i z własnej ułomności.
Ale to ciało, które zaczyna zdradzać i zawodzić Madame, daje ciągle najlepsze świadectwo o możliwościach Mai Komorowskiej. (...)
Okazuje się, jak piękna może być stara kobieta, której miniona młodość gra już o lepsze z nadchodzącą nieśmiertelnością.
W tym wyciszonym, ciepłym przedstawieniu starość wydaje się cudowną chwilą zatrzymania, gdy człowiek mieni się wszystkimi twarzami, jakie przyjmował. Kapryśna dziewczynka, kokota, bogini spotykają się znów, by ukoić strach i ból kalekiej gwiazdy. By zagrać z nią ostatnią, najtrudniejszą rolę.[...]
Joanna Derkaczew, Gazeta Wyborcza nr 92, 21 kwietnia 2005