Po wydarzeniach z 19 listopada, krakowski koncert Morrisseya był oczekiwany z pewną dozą niepewności. Czy się pojawi? Jak będzie się zachowywać? Czy ustosunkuje się jakoś do zajścia z Warszawy? A przede wszystkim – czy sytuacja się nie powtórzy.
Dwa dni przed krakowskim koncertem Morrissey występował w Warszawie. A przynajmniej tak miało być według planów. W rzeczywistości po niespełna trzydziestu minutach występu, ktoś z publiczności krzyknął do niego coś, co według Live Nation miało być „niezwykle szowinistyczne”. Mówi się, że były to słowa „nie gadaj, tylko śpiewaj”, ale pewności nie ma. Być może ktoś krzyknął coś jeszcze. Ja sama nie wiem również w jakiej dokładnie sytuacji zostało to wykrzyknięte. Faktem jest, że Morrissey zareagował, zszedł ze sceny i już nie wrócił mimo nawoływań fanów. Za to wrócił na chwilę jeden z członków zespołu, który domagał się wskazania autora tych słów. W sieci szybko zaczęły pojawiać się żartobliwe strony poddające dyskusji to, gdzie artysta może się obecnie znajdować, a także memy komentujące jego „nadwrażliwe” zachowanie.
Samo Live Nation początkowo zaproponowało uczestnikom koncertu warszawskiego bezpłatny udział w koncercie krakowskim. Chyba od początku nie liczono na zbyt duże zainteresowanie, bo sala Łaźni nie jest na tyle duża, by mogła pomieścić taką grupę osób. Ostatecznie zmieniono trochę front pozwalając na reklamacje po przesłaniu biletu, rachunku i uzasadnienia (!), co jednak wcale nie daje pewności pozytywnego jej rozpatrzenia.
Po kilkudziesięciu godzinach niepewności przyszedł czas na Kraków. Kilka minut po godzinie 18 zostały otworzone bramy. Wszystkie kolejne wydarzenia miały miejsce z dużą dokładnością. Równo o 19 rozpoczęto wyświetlanie filmu, który składał się z różnych fragmentów koncertowych innych zespołów oraz wypowiedzi kilku osób. Film skończył się dokładnie o 19.30, kiedy opadła biała płachta na, której był wyświetlany, a oczom widowni ukazał się zespół przyodziany w koszulki z napisem „Fuck Harvest Records” (z którą to wytwórnią Morrissey rozstał się niedawno w burzliwych okolicznościach).
Setlista była taka, jak na wszystkich innych występach tej trasy. Z koncertu na koncert zmienia się co najwyżej kolejność wykonywania utworów. Obejmuje ona jednak najpopularniejsze piosenki zarówno z działalności solowej muzyka, jak i tej w The Smiths, a także większość utworów z najnowszej płyty World Peace Is None of Your Business.
Zaczęło się standardowo, od The Queen Is Dead z repertuaru The Smiths. Kilka kolejnych piosenek upływało w pewnej niepewności, artysta nie odzywał się. W końcu minęło „magiczne trzydzieści minut”, Morrissey nadal nic nie mówił, ale też nikt nie krzyczał nic, co mogłoby go wyprowadzić z równowagi. W końcu zdecydował się na pochwalenie krakowskich kościołów ,Po kilku kolejnych piosenkach, muzyk odzywa się ponownie. Tym razem dziwi się, że tyle osób przyszło na koncert (następuje wstrzymanie oddechu) ponieważ ani w Krakowie, ani w Warszawie nie wiszą jego plakaty, za to z plakatami Robbiego Williamsa możemy zetknąć się wszędzie. Podaje nawet mikrofon do osoby w pierwszym rzędzie, której słowa były zbyt ciche, bym mogła je usłyszeć, jednak Morrissey krzywi się jakby chciał powiedzieć „no dobra, w sumie może trochę racja” i gra dalej.
W końcu mówi, że słyszał, że to miasto sztuki... graffiti. A on ma szablony (pokazuje szablony w kształcie krowy z napisem „MEAT IS MURDER” mówiąc żebyśmy się nimi zajęli. Potem, oczywiście, zaczynają rozbrzmiewać pierwsze takty owej piosenki. W tle pojawiają się brutalne fragmenty filmów z torturowanymi zwierzętami. Niewątpliwie, po koncercie Morrisseya niejeden może przejść na weganizm.
Koncert kończy się po siedemnastu utworach, ale nie na dobre. Czas na bis. Na początek Asleep z repertuaru The Smiths, potem Everyday Is Like Sunday. Na koniec Morrissey standardowo rozrywa zamaszyście koszulę i rzuca ją w publiczność, która przez jakiś czas nad nią walczy. Ostatecznie, gdy artysta już zejdzie ze sceny, osoby z obsługi będą ją ciąć nożyczkami na małe kawałki. Niektórym uda się szczęśliwie wyjść z kilkoma (dosłownie) nitkami.
Wokalista niedawno przyznał, że choruje na raka, więc również jego „forma” była obiektem spekulacji. Artysta prezentował się jednak dobrze, a tym bardziej nie dało się wyczuć w jego głosie jakichkolwiek problemów. Występ pod kątem technicznym był na najwyższym poziomie.
To prawda, zachowanie Morrisseya jest bardzo specyficzne. Może się ono podobać lub nie, ale to właśnie ono sprawia, że możemy poczuć, że uczestniczymy w czymś wyjątkowym. Obcujemy z „gwiazdą”, „diwą” wręcz, która ma swoje humory, ale jeśli tylko poczuje należny jej szacunek, odwdzięczy się wspaniałym koncertem i kontaktem z publicznością. Szkoda tylko, że przez wypowiedź jednej osoby, cała warszawska publiczność została w tym roku tego pozbawiona.
Utwór | Od |
1. Inne historie | gaba |
Utwór | Od |
1. W bezkresie niedoli | ladyfree |
2. było, jest i będzie | ametka |
3. O Tobie | ametka |
4. Świat wokół nas | karolp |
5. Kolekcjonerka (opko) | will |
6. alchemik | adolfszulc |
7. taka zmiana | adolfszulc |
8. T...r | kid_ |
9. przyjemność | izasmolarek |
10. impresja | izasmolarek |
Utwór | Od |
1. Sprzymierzeniec | blackrose |
2. Podaruję Ci | litwin |
3. test gif | amigo |
4. Primavera_AW | annapolis |
5. Melancholia_AW | annapolis |
6. +++ | soida |
7. *** | soida |
8. Góry | amigo |
9. Guitar | amigo |
10. ocean | amigo |
Recenzja | Od |
1. Zielona granica | irka |
2. Tajemnice Joan | wanilia |
3. Twój Vincent | redakcja |
4. "Syn Królowej Śniegu": Nietzscheańska tragedia w świecie baśni | blackrose |
5. Miasto 44 | annatus |
6. "Żywioł. Deepwater Horizon" | annatus |
7. O matko! Umrę... | lu |
8. Subtelność | lu |
9. Mustang | lu |
10. Pokój | martaoniszk |