Colleen Houck
Klątwa tygrysa

Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam okładkę „Klątwy tygrysa” zakochałam się. Była to miłość od pierwszego wejrzenia. Naprawdę. Okładka w pięknych odcieniach błękitu i bieli, a ten tygrys z szafirowymi, hipnotyzującymi oczami? Cudeńko wydawnicze, pomyślałam dotykając przepięknej okładki w księgarni. Nic więc dziwnego, że gdy dostałam „Klątwę tygrysa” do recenzji ucieszyłam się jak małe dziecko i niemalże od razu przystąpiłam do lektury podekscytowana niczym nastolatka przed pierwszą randką. Prolog pochłonęłam niczym opakowanie chałwy, którą uwielbiam. Był magiczny, piękny i intrygujący, kiedy jednak przystąpiłam do czytania „książki właściwej” zaczęły się schody i to bardzo wysokie, wąskie i strome.

Bohaterką debiutanckiej powieści Colleen Houck jest nastoletnia sierota Kelsey Hayes wychowywana przez wyjątkowo dziwaczną rodzinę zastępczą, w której, o dziwo, jest szczęśliwa i czuje się spełniona. Ja na jej miejscu czułabym się stłamszona i regularnie podtruwana sojowymi „specjałami” zakręconej na punkcie ekologicznej żywności pani matki. Niestety, Kelsey to dziecko poukładane, grzeczne i wyjątkowo tępe, w skrócie: zwyczajnie nudne. Jej największym marzeniem jest dostanie się na studia, ale jak to w życiu bywa dziewczątko nie posiada pieniędzy na opłacenie czesnego. Postanawia znaleźć pracę wakacyjną i wiecie co? Znajduje ją i to od ręki! Gdzie? W cyrku! (tutaj zazgrzytałam zębami, bo cyrk to dla mnie zło, jakich mało i nienawidzę tego rodzaju atrakcji). Jej zadaniem ma być opieka nad zwierzętami w tym nad śnieżnobiałym tygrysem. Śmiech na sali, proszę państwa. Siedemnastoletnia dziewucha bez żadnego przygotowania ma karmić dzikie bydle wprost z indyjskiej dżungli?! Oczywiście, zastępczy rodzice pozwalają panience Kelsey na podjęcie pracy. Tutaj był drugi wybuch irytacji: autorka sobie ze mnie kpi, czy jak?! Fakt, papier zniesie wszystko, ale nie człowiek, a przynajmniej nie ja. Odetchnęłam głęboko, zdjęłam okulary i pomasowałam powieki próbując przełknąć głupotę pisarki, jeśli tak mogę nazwać panią Houck i wróciłam do lektury. Kelsey zapałała sympatią do śnieżnobiałego indyjskiego futrzaka o hipnotyzującym spojrzeniu, które przeszywało ją na wskroś. Tutaj nasunęła mi się myśl o zoofilii, ale nie będę rozwijała tematu, bo nie chcę nikogo zniesmaczyć. Życie nastolatki i jej podopiecznego płynie nudnym, schematycznym rytmem, aż do chwili, gdy pojawia się pan Kadam, który za wszelką cenę chce odkupić mega gwiazdę cyrku Maurizio i wypuścić tygrysa w indyjskiej dżungli. Rany boskie! Książka pacnęła o ścianę tak mocno, że aż wgniotła dziurkę w gipsowej, miętowozielonej płycie. Poziom mojej irytacji sięgnął szczytu. Jak można wypuścić do dzikiej kniei zwierzę, które jest oswojone i nienawykłe do życia na łonie natury?! To jednak nie koniec atrakcji, które postanowiła zafundować czytelnikowi autorka. Okazało się, że tygrys musi mieć opiekę podczas podróży do Indii i wiecie, kto ma zapewnić mu ową opiekę? Nie, nie treser, który pracował z Dhirenem od początku, ale główna bohaterka! Brak mi słów do opisania tego jak się czułam po przeczytaniu tej bzdury. Wdech wydech, wdech wydech. Czytałam dalej i… jeśli chcecie wiedzieć, co przeżyło to dziewuszysko, które miało być chyba sobowtórem znienawidzonej przeze mnie Belli ze „Zmierzchu” to zapraszam do „Klątwy tygrysa”.

Naprawdę, po raz pierwszy od dłuższego czasu brakuje mi słów, żeby skomentować to, co przeczytałam. Nie wiem, nie mam pomysłu na to jak ocenić to „coś”. Poziom mojej irytacji podczas czytania „Klątwy tygrysa” przekraczał wszelkie możliwe granice i naprawdę nie chcielibyście widzieć mojego egzemplarza tej powieści. Pani Houck stworzyła koszmar na papierze. Z literatury paranormalnej zrobiła kpinę, a z czytelników idiotów, którzy mieliby zachwycać się bajdurzeniami pani, której kaprysem było napisanie i wydanie własnej książki o miłości dziewczyny i tygrysa. Ja rozumiem, kobiecina pozazdrościła koleżance Meyer sukcesu, ale czy to powód, żeby rzucać się do laptopa i tworzyć tak boleśnie infantylną i męczącą opowiastkę o big love człowieka do zwierzęcia? Kij, że ten zwierzak to zaklęty przepiękny książę, ale jednak to tygrys, prawda? Nie, nie jestem w stanie powiedzieć, że „Klątwa tygrysa” to książka. To szmira, która zniszczyła we mnie wiarę w bestsellery.

Czytanie tej książki napawało mnie furią i nie pomagał mi w tym fakt, że autorka chyba nie wie, co to jest i jak wygląda zdanie wielokrotnie złożone. Poza tym, powieść nie obfituje w coś takiego jak rozbudowane opisy miejsc, zaś akcja płynie w niej jak brudna woda w ścieku, a bohaterowie to po prostu bezbarwna, przerzuta i wypluta papka i gdyby nie imiona to za Chiny bym ich od siebie nie odróżniła. Coś o głównej bohaterce? To irytujące nastoletnie dziewuszysko doprowadzało mnie do szewskiej pasji ekscytując się dosłownie wszystkim i wszystkimi. Ludzie, ona potrafiłaby zrobić z podcierania tyłka kolorowym, zapachowym papierem toaletowym rzecz niezwykle magiczną i zajmującą. Autorka także nie mogła się oprzeć pokusie i stworzyła Dhirena, który jest do bólu idealny i niezdrowo podobny do panicza Cullena. Powiem wam, że „Zmierzch” przy „Klątwie tygrysa” to prawdziwy bestseller i książka wciągająca do granic możliwości. Powieść Houck to zwykła kalka książki Meyer tylko ujęta w innych realiach. Wiecie, nawet Bella mnie tak nie irytowała jak ta tępa panienka Hayes. Umierałam czytając jej bzdurne rozkminy na ten czy inny temat, a najbardziej rozbijały mnie te kawałki, w którym dziewczynka opisuje swoje jakże nudne dni w pamiętniku.

Wiecie, co? Myślałam, że ta książka będzie czymś niezwykłym, czymś magicznym, a jest zwykłym gniotem i nic dziwnego, że żaden wydawca nie chciał wydać „Klątwy tygrysa”. Jest totalnie beznadziejną, bzdurną i wtórną historyjką, która nie posiada żadnych zalet. Ani to ciekawe, ani wciągające, wręcz przeciwnie. Poza tym jest napisane tak koślawo, że czytanie debiutanckiej powieści Houck przypomina jazdę na oklep na kulawym koniu po dziurawym bruku.

Nie polecam tej powieści nikomu, no chyba, że bardzo chcecie się przekonać jak bardzo „Klątwa tygrysa” jest zła, a tak między nami: zaczynam się bać książek, bo ostatnio coraz częściej trafiam na takie, które mogłabym spokojnie wrzucić do pudła z napisem „Książki niepotrzebne” i spalić gdzieś za miastem.

średnia ocena:
oceń utwór:
Dodaj artykuł do:
(dodano 30.06.12 autor: indyvidualna)
Dział literatura
Tagi: Colleen Houck, klątwa tygrysa, romans paranormalny
KOMENTARZE:
Aby dodać komentarz musisz się zalogować
Logowanie
Po zalogowaniu będziesz mieć możliwośc dodawania swojej twórczości, newsów, recenzji, ogłoszeń, brać udział w konkursach, głosować, zbierać punkty... Zapraszamy!
REKLAMA
POLECAMY

NEWSLETTER

Pomóż nam rozwijać IRKĘ i zaprenumeruj nieinwazyjny (wysyłany raz w miesiącu) i bezpłatny e-magazyn.


Jeśli chcesz otrzymywać newsletter, zarejestruj się w IRCE i zaznacz opcję "Chcę otrzymywać newsletter" lub wyślij maila o temacie "NEWSLETTER" na adres: irka(at)irka.com.pl

UTWORY OSTATNIO DODANE
RECENZJE OSTATNIO DODANE
OGŁOSZENIA OSTATNIO DODANE
REKOMENDOWANE PREMIERY
1
Kasia Nova
2
Vampire Weekend
3
My Dying Bride
4
Shakira
5
Deep Purple
6
Bruce Springsteen
7
Ghostkid
8
Chaka Khan
9
Charles Lloyd
10
Marcin Pajak
1
Grzegorz Dębowski
2
Jan Jakub Kolski
3
Christian Petzold
4
Emily Atef
5
Krzysztof Łukaszewicz
6
Sam Taylor-Johnson
7
Matt Bettinelli-Olpin, Tyler Gillett
8
Louise Archambault
9
Wim Wenders
10
Hae-yeong Lee
1
Darek Karp
2
Michael Sowa
3
Kamila Cudnik
4
Agnieszka Jeż
5
Claire Castillon
6
George M. Johnson
7
Namina Forna
8
Rebecca Yarros
9
Emilia Nadratowska-Cząba
10
Leïla Slimani
1
Katarzyna Baraniecka
2
reż. Mariusz Treliński
3
Beth Henley / reż. Jarosław Tumidajski
4
Gabriela Zapolska
5
Opera Krakowska w Krakowie
6
Marta Abramowicz / reż. Daria Kopiec
7
Rodion Szczedrin
8
Michaił Bułhakow
9
Jarosław Murawski
10
Dale Wasserman
REKLAMA
ZALINKUJ NAS
Wszelkie prawa zastrzeżone ©, irka.com.pl
grafika: irka.com.pl serwis wykonany przez Jassmedia